SIEMANKO!!!
Jakiś czas temu liczba wyświetleń przekroczyła 1000 dziękuję Wam i gratuluję, w końcu to głównie Wasza zasługa! :DDzisiaj przygotowałam dla was kolejną część mojego opowiadania. Liczę na wasze komentarze.
MIŁEJ LEKTURY!
Wakacje się skończyły, więc pora
wracać do szkoły. To znowu ja Najmłodszy w historii święty Mikołaj! Wraz z
nowym rokiem w szkole pojawili się nowi uczniowie, nowe plany i nadzieje. Nikt
nie wiedział, co nowego on przyniesie.
Nowych uczniów pojawiło się
znacznie więcej niż to przewidywano. Wszyscy z nich zachwycali się budynkiem i
starszymi od siebie. Już pierwszego dnia zaczepiła mnie grupka
pierwszoklasistów:
- Hej! To ty jesteś Yeti?
- E… tak to ja. – odpowiedziałem
im nieco skołowany.
- Czy to prawda, że zajączek
wielkanocny jest twoją dziewczyną? – pytali z ogromnym zaciekawieniem.
- Eh… tak. – powiedziałem
rozczarowaniem.
Na tym
skończyła się ta rozmowa. Dla ogółu byłem tylko chłopakiem Lili. Świat nie
dowiedział się o wszystkim, co robiłem ani o tym, że jestem świętym Mikołajem.
Początkowo wcale mi to nie przeszkadzało, lecz w końcu zapragnąłem tego, by
wszyscy, dosłownie wszyscy poznali całą prawdę.
Zdołowany
poszedłem na pierwszą lekcję. Profesor Lupin jak zwykle się spóźnił. Kiedy w
końcu się pojawił, przyprowadził ze sobą nowego ucznia. Z wrażenia zacząłem
przecierać oczy bowiem nowym uczniem był ktoś kogo dobrze znam: mój ulubiony
kuzyn Vincent. Część klasy, która go nie znała, (chociaż nie wiem, w jaki
sposób skoro on tu tak często przychodził) zwróciła uwagę na nasze podobieństwo.
Było słychać szepty o tym, czy nie jesteśmy braćmi.
- Nazywam się Vincent Leg. Miło
mi was poznać. – powiedział ze śmiesznym uśmieszkiem.
- Vincent jest Wielką Stopą. –
tłumaczył nauczyciel. - Mam nadzieje, że
dobrze go przyjmiecie.
Vincent
Wielką Stopą? W sumie to nic dziwnego,
ale przecież on miał normalne stopy. Kiedy to się zmieniło? Po chwili przestałem sobie tym zawracać głowę
i skupiłem się na lekcji. Jednak jego obecność odrobinę mnie rozpraszała.
Denerwowało nie to, że jako nowy uczeń wzbudza on zainteresowanie wszystkich
dookoła. Poza tym drobnym szczegółem wszystko było po staremu. Pierwszego dnia
nie odbywały się zajęcia popołudniowe. Korzystając z okazji poszedłem do domu
po resztę swoich rzeczy. Mówiąc dom mam na myśli dom ciotki Nikole. Vincent poszedł
razem ze mną.
- Vinci, czy chciałbyś mi może
coś powiedzieć? – zapytałem chcąc rozpocząć rozmowę.
- Zaraziłem się od ciebie
wielkimi stopami…- mruknął.
- I dlatego musiałeś zmienić
szkołę? – zaśmiałem się.
- Nie. – odpowiedział. – To, że
zmieniam szkołę było wiadome już po tej aferze z zamianą ciał. Ubłagałem panią
dyrektor by dała mi skończyć klasę w tamtej szkole.
- I nic mi nie powiedziałeś?!
- To zepsułoby niespodziankę… -
odpowiedział z uśmiechem.
Byliśmy tak
zajęci dyskusją, że nie zauważyliśmy, kiedy dotarliśmy na miejsce. Gdy weszliśmy
do środka, usłyszeliśmy, że ciocia z kimś rozmawiała. Po wejściu do pokoju
zobaczyliśmy siedzącego obok niej mężczyznę.
- Nikole, przedstawisz mi tych dżentelmenów?
– zapytał mężczyzna.
- Oh, to Vincent i Mikołaj. Moi bratankowie.-
tłumaczyła - Mikołaj mieszka u mnie od kiedy mój brat zginął. Chłopcy to jest
Rupert, mój nowy chłopak.
- Czemu nikt w tej rodzinie mnie
o niczym nie uprzedza? – mruknąłem.
- Miło mi cię poznać. –
powiedział mężczyzna podając mi dłoń.
- Mii też… - odpowiedziałem.
Rupert był
dobrze zbudowanym mężczyzną. Miał krótkie blond włosy i zielone oczy. Na nosie
nosił okrągłe, miedziane okulary. Ubrany był w koszule i spodnie w barwach
maskujących.
- Jak pierwszy dzień w nowej szkole
Vincent? – zapytał Rupert zmieniając temat.
- Dobrze… – Vincent odpowiedział
z niepewnością w głosie.
-To ty go znasz? – szepnąłem do
kuzyna.
- Tak, był moim nauczycielem sztuki
w zeszłym roku.
Razem z
ciotką i Rupertem zjedliśmy razem obiad. Po posiłku ciocia zajęła się
zmywaniem. W tym czasie my zajęliśmy się rozmową z gościem.
- Jak się poznaliście? – zapytał
Vincent.
-Cóż… poznaliśmy się przez Internet.
– odpowiedział z rozmarzeniem. – Tak dokładnie to na stronie zrzeszającej fanów
wielkiej stopy.
-To istnieje taka strona? –
zdziwił się mój kuzyn.
- Dlaczego interesuje się pan
wielką stopą? – zapytałem.
- To takie moje hobby. W wolnym
czasie podróżuję po świecie próbując sfotografować legendarne stworzenia. –
tłumaczył. – Dałbym wszystko, za chociaż jedno zdjęcie. Niestety za dobrze się
ukrywają.
- Jak myślisz, w jaki sposób się
ukrywają? – pytał Vinci z tym swoim uśmieszkiem.
-Pewnie uznacie mnie za świra, ale
uważam, że ukrywają się one wśród ludzi. – zaśmiał się.
Rozmawialiśmy
z nim jeszcze przez chwilkę. Gdy zaczęło się ściemniać, wziąłem swoje rzeczy i
wróciliśmy do szkoły. Vincent zamieszkał w pokoju z Bazylem. A ja z jakiegoś
powodu nie mogłem się doczekać następnego dnia. Miałem takie dziwne przeczucie,
że zdarzy się coś, co całkowicie zmieni moje życie…
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz