czwartek, 24 marca 2016

Część II Rozdział 15

Część II Rozdział 15
Rok 2007. Mari, Claus i ja nie mogliśmy na razie wrócić do domu. Próbowaliśmy zasięgnąć porady u babci Mari, ale ona niezbyt chciała nas wysłuchać. Zainteresowała się nami, gdy dowiedziała się, że jesteśmy z przyszłości. Nie tylko ona. Taki sam entuzjazm podzielała Nicole Foot – mama Clausa, która znalazła się tam przez przypadek.
         - Jak to z przyszłości? – pytała pani Torro. – Rozumiem, że któreś z was używa dość interesującej magii.
         - To ja. – przyznałam się. – Jestem Leona Przypadek. Przyszliśmy do pani, ponieważ myślałam, że pani będzie wiedziała, co robić. Nie jestem w stanie wrócić do domu.
         - Ona ma wam pomóc? – zapytała z ironią Nicole. – Przecież ona nie potrafi pomagać. To Chupacabra. Nie ma serca.
         - Co ty…? Ty wielko stopa dziwaczko! Zaraz ci pokażę, co to znaczy obrażać Chupacabrę! – krzyknęli jednocześnie: Celestyna, Pablo i Mari. Po prostu aż kipieli ze złości.
Na szczęście Claus i ja trzymaliśmy ich, by nie rozszarpali dziewczyny. Ta jednak nie bała się wściekłości tej trójki. Stała im przed nosem i złośliwie się śmiała.
         - Proszę, przestań. – mówił do niej Claus. – Te kłótnie do niczego nie prowadzą!
         - Wszyscy przestańcie. Musiamy znaleźć jakieś spokojne miejsce, żeby móc porozmawiać. – chciałam ich wszystkich uspokoić. -  Lepiej, żeby nasza wizyta tutaj była tajemnicą. Tylko pomiędzy naszą szóstką.
         - Może pójdziemy do mojego domu? – zaproponowała Nicole. – Stoi pusty, bo ojciec wyjechał.
Wszyscy się zgodzili. Nie byli do końca zadowoleni, ale razem poszliśmy do jej domu. Był to mały drewniany domek. Jego stan był dość niepokojący. Budynek wręcz się rozpadał. Jedyna część, na którą można było patrzeć bez obawy, był ogród. Skały i kilka małych jodeł miały swój urok. Ale nie przyszliśmy tam, by rozmawiać o architekturze, tylko żeby znaleźć sposób na powrót do naszych czasów. Ostatecznie wyglądało to tak, ze ja i pani Torro rozmawiałyśmy same w kuchni, podczas gdy reszta siedziała w salonie próbując nie rozmawiać o przyszłości, więc po prostu słuchali, co mały Pablo ma do powiedzenia. Ważniejsza rozmowa toczyła się w kuchni.
         - Więc władasz magią czasu? – zaczęła podejrzliwie Chupacabra.
         - Tak. – odpowiedziałam. – Ale to nie jest teraz ważne.
         - Muszę wiedzieć jak działa twoja magia, jeśli mamy poznać przyczynę twojej chwilowej niedyspozycji. – mówiła do mnie jakbym była małym dzieckiem. – Skąd mam wiedzieć, dlaczego nie możesz przenieść siebie i twoich przyjaciół do waszych czasów?
         - Ale ja znam przyczynę. – przerwałam jej. – Nie wiem tylko jak szybko temu zaradzić. Nie chcę tu siedzieć długo.
         - Mogłaś tak od razu! – mówiła lekko zaskoczona, a może wstrząśnięta moją odpowiedzią kobieta. – To jaka jest przyczyna?
         - Straciłam większość swojej energii. – powiedziałam krótko.
         - I chcesz, żebym pomogła Ci szybko ja odzyskać? – zapytała.
Przytaknęłam. Później i tak nie dawała mi spokoju z poznaniem istoty moich zdolności, więc opowiedziałam jej wszystko, co wiem. Poza tym razem wykonałyśmy medalion mający pozwolić na podróże w czasie komuś poza mną. W sumie to nie jestem pewna czy działał. Chociaż Claus, kiedy tylko go zobaczył stwierdził, że widział go na szyi profesora Leg’a kiedy on szukał swojego kuzyna zagubionego w czasie.
Po powrocie do szkoły czekaliśmy kilka godzin na szkolnym korytarzu udając, ze się czegoś zawzięcie uczymy. Wszystko po to, żeby nikt nic nie podejrzewał. Czekaliśmy tylko po to, żeby pani Torro dała mi w końcu jakiś niesmaczny napój do wypicia. Był obrzydliwy, lecz zaraz po przełknięciu poczułam, że wracają mi siły. Po tym jak pożegnaliśmy się ze wszystkimi, pani Chupacabra oddała mi okulary i wróciliśmy do domu.
         Byłam zbyt zmęczona, by opowiadać wszystkim, co przeżyliśmy. Oddałam tylko okulary dyrektorowi i poszłam odpocząć do pokoju. Claus i Mari uczynili podobnie. Po kilkugodzinnej drzemce napisałam do znajomych z liceum Ratate, że już wróciłam. Prawie przeżyłam załamanie nerwowe, gdy zobaczyłam, co oni zrobili podczas mojej nieobecności. Wszyscy dostali jakieś nowe ksywki i… a lepiej sami zobaczcie:





Tak więc Pati został Celiną Mickiewiczową, Monia to od dziś Adam Mickiewicz. Wiktor i Olek są tam ich synami: Janem i Aleksandrem (ten Olek ma farta tylko jemu nie zmienili imienia). Kate została matką Celiny, czyli Marią Szymanowską. Natomiast ja… mi to dali najgłupsze przezwisko: „epidemia dżumy”. Na początku nie rozumiałam dlaczego, lecz później podali mi dość przekonujący argument: Pojawiam się z nikąd i powoduję chaos, jak epidemia. To zdanie doskonale oddaje mój udział w tej konwersacji. Podczas jak tak dalej z nimi pisałam pojawiało się wiele podobnych sytuacji jak wyżej. Jednak w pewnym momencie do mojego pokoju zawitał sam pan dyrektor.
- Jesteś tu Leono? – zapytał wchodząc zaraz po zapukaniu do drzwi. – Mam dla ciebie list od pani Torro.
         - List od niej? – zdziwiłam się. – Więc pewnie to coś ważnego…
         - Dlatego osobiście ci go przynoszę. – zaśmiał się. Dyrektor jest nadal trochę jak nastolatek. – Inaczej kazałbym zrobić to Mikołajowi lub Klarze.
         - W sumie racja. – mówiłam otwierając kopertę. – A jednak nie.
         - Co? – nie zrozumiał mojej wypowiedzi.
         - To wcale nie takie ważne. – stwierdziłam. – To tylko przepis na jej napój odnawiający energię.
         - To ohydztwo? A co ona do tego dodaje?
         - Popatrzmy… woda, miód, jagody i… o fuj! A ja to piłam… - mówiłam czytając przepis. – Ślina Chupacabry?!
         - Nie mów… - był równie zszokowani i zdegustowany jak ja. – Ja też to kiedyś wypiłem… A tak w ogóle, po co ci wysłała ci ten przepis?
         - Bo zbyt często mam za mało mocy, żeby wrócić do domu. – tłumaczyłam. – A nie zawsze ona tam będzie.
         - Rozumiem.
         - Proszę pana, czy to prawda, ze pan też kiedyś był w nie swoich czasach i nie mógł wrócić? – zapytałam przypominając sobie słowa Clausa.
         - Chyba tak… - mruknął. – Ale nie pamiętam nic z tamtego okresu.
         - To mam już następną misję! – stwierdziłam żywo. – Dowiem się tego!

niedziela, 20 marca 2016

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny?

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny?
Powie mi ktoś kiedy zaczyna sie wiosna? Bo od zawsze mówiono mi, że 21 marca a tu mi dziś mówią, że to dwudziestego...

Tak czy siak mam dziś dla was TAG.
Zostałam nominowana przez moją "ukochaną" Patrycję, którą znacie bardziej jako Patryka z mojego opowiadania.
Jej blog: (jeden z kilku) http://book-is-the-answer.blogspot.com/

KAŻDE PYTANIE TO JEDEN KWIAT:

BRATEK: Książka, o ktrórej pamiętasz i masz nadzieję, że głowny bohater też o tobie pamięta.



"Przygody Sherlocka Holmesa"
Jak można o nim zapomnieć? Najchętniej czytałabym to na okrągło. Te zagadki... Ten Sherlock... <3
Mam nadzieję, że Holmes pamięta jak byłam dla niego drugim Watsonem...
Nawet nazwałam postacie o opowiadaniu na jego cześć i jego brata...

FREZJA: Książka, którą darzysz szacunkiem i uznaniem.


"Szatan z siódmej klasy" 
Głowny bohater to polski geniusz! Gdyby istniał chciałabym być jego żoną.
Mądry, zaradny, pakuje się w kłopoty dla skarbu... Czego chcieć więcej?
Ta książka była genialna!

CYKLAMEN: Książka, której szczerze nienawidzisz.

"Wieża" kilka stron czystej nudy i rozpaczy.
Nie polubię tego. Już nawet "Kamizelka była lepsza"











HIACYNT: Książka, która sprawiła Ci przykrość przez zachowanie głownego bohatera.
Aktualnie obraziłam się lekko na te książkę (jeszcze jej nie skończyłam), właśnie między innymi za zachowanie głownej bohaterki. 
Miała się zakochać w kimś innym... głupia Emily... zakochać się we Włochu zamiast poczekać i zakochać się w olimpijczyku...
Zrozumiecie jak przeczytacie "Pegaz Ogień życia"








ŻONKIL: Tak świetny fikcyjcy świat, że wzbudza w tobie zazdrość.
Tu nie mam problemu. "Hobbit" i Śródziemie! Jak byłoby cudownie tam mieszkać! Czemu nie jestem hobbitem? jestem dość podobna... Zabierzcie mnie tam do Gandalfa i Legolasa ( tak wiem, to z "Władcy Pierścieni") i do Aragorna (ten był wspomnianay w "Hobbicie")





KONWALIA: Książka z delikatną i nieśmiałą bohaterką.




Wiecie co, głupie te pytania. Delikatna i nieśmiała bohaterka? Jakbym czytała książki byłoby latwiej... Wiem! Ta dziewczyna z "Tajemniczego ogrodu" była delikatna. Tak mi się wydaje, bo nie doczytałam do końca.








CZERWONY TULIPAN: Książka, którą darzysz gorącą milością.



Szczerze? Żadna.
Chyba, że moge uznać mojego bloga za książkę...
Za mało czytam, żeby wybrać jakąć ukochaną książkę.







IRYS: Książka, którą czytałeś tak dawno, że już nie wiesz co o niej myślaleś.




Hmmm... trudne pytanie.
Nie pamiętam już co czytałam.
Ale skoro coś jednak muszę tu napisać to "W pustyni i w puszczy"







FIOŁEK: Książka tak świetna, że masz zamiar przeczytać ja po raz kolejny.








Zastanawiam się nad młodym Sherlockiem Holmesem...


CHRYZANTEMA: Osoby, które nominujesz.


Wypadałoby kogoś nominować...
niech to będzie MaryM z blogu http://szkolanowegopokolenia.blogspot.com/










czwartek, 17 marca 2016

Część II Rozdział 14

         Wiecie jak to jest być uwięzionym w nie swoich czasach? No jasne, że nie… Ale zapewne mieliście kiedyś takie wrażenie, że czasy… świat, w którym żyjecie wydaje się zupełnie obcy. Tak jakbyście istnieli obok niego. Rozumiecie? My właśnie mniej więcej tak czuliśmy się wędrując po ulicach Desideraty w roku 2007.
         Po dobrych kilku minutach marszu wreszcie dotarliśmy pod szkolną bramę. Wyglądała podobnie do tej w naszych czasach, była jedynie no cóż… nowsza. Poza tym bramy pilnował strażnik. Jednak nie robił nam problemów i wpuścił nas po tym, jak zobaczył nasze mundurki. One także były niezmienne przez te kilka dekad. Po wejściu do środka musieliśmy się wtopić w tło i szukać pani Torro. Z tym pierwszym nie było tak trudno, ale znaleźć tę kobietę to jak szukać igły w stogu siana.
         - Niki, masz naszą pracę domową? – zaczepiał jakąś dziewczynę rudy wilkołak. – To na dzisiaj.
         - Nie będę odrabiać za was lekcji! – krzyknęła na niego dziewczyna popychając otaczający ją tłum.
         - Chcesz przemocy? To ją dostaniesz. – dodała jakaś dziewczyna. – Ale my robimy tylko to co kazała nam pani profesor.
         - Po co słuchacie się tej głupiej baby! – wściekała się coraz bardziej. – Ona robi to specjalnie! Po prostu jest zazdrosna….
         - Niby o co? – śmiał się wilkołak. – Ty jesteś żałosna… Nikt nie ma czego ci zazdrościć.
         - Zostawcie ją. – z nikąd wtrącił się Claus. – Poza tym macie czego jej zazdrościć. Na przykład tych pięknych oczu.
         - Haha… dobry żart. – zaśmiała się jedna z dziewcząt. – Niby jej oczy mają być ładne? Przypominają błoto, ona cała jest jak wielka kupa błota.
         - Przestań! Nie można kogoś tak obrażać. – Claus miał ochotę ją uderzyć, ale w porę go powstrzymałyśmy.
Po tym napadzie wściekłości naszego przyjaciela grupka, która zaczepiała tę dziewczynę. Ta stała lekko zaskoczona obrotem spraw. Patrzyła na nasza trojkę, jakbyśmy byli z innej planety.
         - Nigdy wcześniej nikt się za mną nie wstawił. Dziękuję. – powiedziała uśmiechając się do Clausa. – Nazywam się Nikole Foot, a ty?
         - Ja… ja… ja mam na imię Claus. – wyjąkał zszokowany chłopak. Właśnie stał oko w oko ze swoją matką w wieku szkolnym. To było, co najmniej dziwne dla nas, a dopiero dla niego. – Miło mi cię poznać.
         - Ja jestem Leona a to Mari. – wtrąciłam się. – Powiesz nam dlaczego cię zaczepiają?
         - To wszystko przez profesor Torro… - mruknęła przybierając smutny wyraz twarzy. – Przez to, że mój starszy brat ożenił się z inną, ona wyżywa się teraz na mnie. Na dodatek wykorzystuje to, ze jest wychowawczynią mojej klasy.
         - Oo… To kiepsko. – nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Nie spodziewałam się takiego powodu, Claus zresztą tez. Tylko Mari zdawała się wiedzieć o wszystkim od dawna. – A powiesz nam, gdzie możemy ją teraz znaleźć?
         - Zaprowadzę was. Najczęściej siedzi w parku za szkołą. – powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia na boisko.
Szliśmy za nią szybkim krokiem, żeby nie stracić jej z oczu. Wyglądała nieco inaczej niż w naszych czasach. Po pierwsze była zdecydowanie młodsza. Nie miała też tej swojej ogromnej pewności siebie. Mimo, że z tym walczyła, musiała uwierzyć pewnie w część obelg jakimi ją obrzucano. Jej brązowe włosy były długie i poczochrane. Szkolny mundurek nosiła niedbale i było widać, że jest mocno pognieciony.
         Po dotarciu do parku ujrzeliśmy młodą kobietę podobna trochę do Mari. Wywnioskowaliśmy, że to Celestina Torro. Obok niej siedział ktoś jeszcze. Był to jakiś chłopiec, mógł mieć może z osiem lat. Miał czarne jak smoła włosy i duże czerwone oczy. Po jego zachowaniu było widać, że wcale nie chce tu być. Po tych niezadowolonych grymasach go rozpoznałam. To był ojciec Mari. Moja przyjaciółka zaniemówiła. Jakie to musi być dziwne widzieć własnego ojca jako dziecko…
         - Celest! – krzyknęła pani Nicole. – Pierwszaki cię szukały.
         - O Niki… - odpowiedziała z wrogością kobieta. – Dobra, mogę z nimi porozmawiać, ale pamiętaj by zwracać się do mnie „pani profesor”
         - Chyba sobie żartujesz… - mruknęła wracając powoli do szkoły.
         - Dobra dzieciaki mówcie czego… - przerwała nagle, kiedy zauważyła magiczne okulary na nosie Mari. – Młoda damo, kto ci pozwolił nosić nauczycielskie okulary?!
         - Ale one są moje… - próbowałam wytłumaczyć. – Dostałam je od dyrektora.
Wtedy zrozumiałam, że w tych czasach pani Torro nie wie o moich podróżach w czasie, wiec nawet rozmowa z nią niewiele nam da.
         - Tak się składa, ze dyrektor jest moim ojcem, więc wiedziałabym, gdyby dał komuś tak cenną rzecz. – mówiła z powagą zabierając Mari okulary. Przez to, zobaczyła czerwone oczy swojej wnuczki. – Te oczy… Kim ty jesteś? Jestem pewna, że poza mną, moim ojcem oraz moim synem nie ma żadnej innej Chupacabry. Gadaj szybko jak się nazywasz!
         - Skoro muszę… - mruknęla i spojrzała na mnie z lekkim poczuciem winy. – Jestem Marianna Torro.
         - Przecież to niemożliwe… - kobieta nie wiedziała jak powinna zareagować.
         - Bo chodzi o to… My jesteśmy z przyszłości. – dodał Claus.
         - Że co?! – wrzasnęła pani Nicole, która była jeszcze dość blisko, by to usłyszeć. – Wy jesteście z przyszłości? Powiedzcie mi, czy będę mieć męża?
         - Tak… - mruknęłam zrezygnowana i spojrzałam z wyrzutem na przyjaciela. – I syna, który za dużo gada…
****

Podobało się? Mam nadzieję.
Przepraszam, że rozdział dość krótki i takie odstepy czasowe, ale trudno mi ostatnio pisać.
Ale jeśli dobrze pójdzie to przy następnej okazji przedstawię wam ilustrację przedstawiającą Leo, Clausa i Mari.
Wyczekujcie z niecierpliwością!


         

poniedziałek, 7 marca 2016

Część II Rozdzial 13 "Osłabiająca czerń"

Część II Rozdzial 13 "Osłabiająca czerń"
         Leżałam sobie wygodnie w łóżku pijąc kakao. Minęły już dwa dni od mojej podróży do dzieciństwa dyrektora a i tak cały czas było mi zimno. Z Pati było podobnie. Jednak jemu bardzo się to podobało. Przez niemal cały czas pisał o tym na konwersacji grupowej na czacie. Należą do niej Monia, Kate, Aleks, Wiktor, no i oczywiście Pati oraz ja. Jednak  tak naprawdę pisze tam tylko KSDR oraz Kate. Czasami włączy się do rozmowy Wiktor, ale ja zwykle tam nie zaglądam. Wracając do tematu… Po tym jak Patryk chwalił się wszystkim naszą podróżą i tym co widzieliśmy, miałam już ochotników, którzy chcieli towarzyszyć mi w kolejnej podróży w czasie. Byli to Claus oraz Mari. Chodzili za mną i błagali o to, żebym zabrała ich ze sobą. Niestety w końcu się zgodziłam…
          Pewnego dnia, spędzając czas z uczniami Liceum Ratate zauważyłam coś niepokojącego. Przyglądałam się w marynarce, którą od niedawna zaczęła nosić Kate i moją uwagę przykuło to, że była ona dokładnie w tym samym kolorze jak peleryny tych, co zaatakowali nas w przeszłości. W dodatku na obydwu strojach pojawił się motyw węża… Przypadek? Mam nadzieję. Nie chcę, żeby ta dziewczyna miała coś wspólnego z takimi ludźmi. Jednak myśląc dłużej wtedy wszystko układało mi się w spójna całość. Dziewczyna chce coś od profesorów, a oni chcieli porwać jednego z nich. To chyba musi być jakoś powiązane. Niestety.
         Po wcześniejszym przygotowaniu wszystkiego, co mogłoby być mi potrzebne. Udaliśmy się we trójkę na szkolne boisko. Chwyciłam ich za barki a następnie przybrałam formę wróżki. Chwila skupienia i… przenieśliśmy się do roku 2003. Trzydzieści siedem lat temu… kawał czasu. Mimo tego budynek szkoły niewiele się zmienił, w odróżnieniu od reszty miasta. Na szczęście jakoś udało nam się dotrzeć do domu Klary… to znaczy do domu profesora Leg’a. Chociaż wtedy nie był profesorem… Był zapewne tylko uroczym dzieciakiem. W tamtych czasach cały budynek stanowiła współczesna nam centrala część zabudowy.
 Przed werandą bawił się jakiś chłopczyk. Miał czarne jak węgiel włosy i śliczne, duże brązowe oczka. Kropka w kropkę jak dyrektor Foot w tym samym wieku. Aż dziwne, że to nie są bliźniaki. To bez wątpienia był nasz profesor. Spojrzał na nas i po chwili uciekł z krzykiem do środka. Wtedy zdałam sobie sprawę, że zapomniałam wrócić do ludzkiej formy, wiec go wystraszyłam. Na cale szczęście nikogo innego nie było w pobliżu, bo mielibyśmy niemałe kłopoty. Szybko ogarnęłam swój wygląd a później musiałam coś zrobić z przyjaciółmi. Z Clausem nie było problemów, ponieważ on się zbytnio nie wyróżnia, ale musiałam coś zrobić z czerwonymi oczami Mari. Dałam jej moje magiczne okulary, przez które jej oczy wyglądały na niebieskie i kazałam jej nagrywać wszystko, co się zdarzy. Zapukaliśmy do drzwi. I tu też jakby powtórka z rozrywki. Drzwi otworzył nam wysoki mężczyzna łudząco podobny do naszego profesora. Nie miał tylko blizny a jego włosy były brązowe. Na tym koniec różnic. Przedstawiliśmy się, jako opieka do dziecka i na cale szczęcie zostaliśmy ciepło przyjęci, ponieważ państwo Leg akurat wychodzili na wspólną kolację. Posiedzieliśmy z małym pobawiliśmy się z nim trochę, co po jakimś czasie wydało nam się dziwne, że i tak za te ponad trzydzieści lat będzie prawił nam kazania. Gdy zbywał się wieczór, ktoś wybił okno cegłą. Claus podniósł ja i zauważył przyczepioną do niej wiadomość. „Niech dzieciak odda nam moc, którą ukradł… Słudzy węża” wtedy moje wątpliwości na temat ich powiązania z Kate. Tylko czym jest ta moc? I jak dziecko mogło ją ukraść? Kilka minut po incydencie z cegła do środka domu wpadła armia magów w pelerynach. To byli tacy sami ludzie jak poprzednio. Na szczęście w trójkę jakoś sobie radziliśmy. Wtedy w drzwiach stanął mężczyzna z długimi włosami w kolorze pszenicy. Jego fryzura przypominała mi tą Kate. Miał peleryne jak oni, lecz wąż na niej wyhaftowani był czarny, nie biały. Znowu jak u Kate! Zaczynałam się martwić o dziewczynę. Używając okularów Mari stwierdziła, iż nie jest on magiem, lecz zwykłym człowiekiem. Jednak jego obecność przyniosła nowe siły wojownikom i straciliśmy wywalczoną przewagę. Tajemniczy słudzy węza chwycili chłopca i już chcieli zabrać go ze sobą. Wtedy znów oślepiło mnie jasne światło bijące od czterolatka. Jest prawie tak jak w domu Foot’ów. Po chwili światło zmieniło się w ogarniający wszystko czarny cień, a może to był dym. Po chwili dostałam czymś na kształt fali uderzeniowej i prawie całkowicie straciłam siły. Użyłam resztek by zabrać siebie i przyjaciół do naszych czasów, lecz najpierw oceniliśmy stan profesora. Wszystkie wyniki pokrywały się z tymi, które były u pana Mikołaja. Naprawdę ciężko było mi przenieść trzy osoby. Od razu po tym zemdlałam.
         - Nic Ci nie jest Leo? – pytała Mari, kiedy się ocknęłam.
         - Jakoś przeżyję… - mruknęłam wstając. – Ale bywało lepiej.
         - Czyli nie masz sił na kolejną podróż? - dopytywał Claus.
         - Nie. A o co chodzi? – byłam zaniepokojona.
         - Chodzi o to… - zaczęła pretensjonalnym głosem Mari.
         - To nie nasze czasy. – dokończył niezbyt zadowolony Claus. – Przeniosłaś nas tylko o cztery lata.
         - Przykro mi… - mruknęłam smutno. – Na więcej nie starczyło mi sił. Musimy znaleźć tu kogoś kto będzie w stanie nam pomóc. A ja już chyba wiem kogo…
         - Kogo?! – pytali z niecierpliwością
         - Twoją babcię, Mari. – zaśmiałam się. – Skoro mamy rok 2007, to uczy ona w szkole. Tam ją znajdziemy.
Tak oto zostaliśmy chwilowo uwięzieni w czasie. Było gorąco, ale na szczęście rok szkolny już się zaczął. Wędrowaliśmy w stronę ówczesnej szkoły. Tam znajdziemy Celestinę Torro – osobę, która powinna pomóc nam wrócić do naszych czasów. 



Oto rysunkek przedstawiający Kate
Fajny, co nie?
Link do strony autorki macie po prawej.


Copyright © 2016 Opowieści Kattys , Blogger