sobota, 16 kwietnia 2016

Część II Rozdział 16 "Nie dziel serca na dwoje..."


         Pewnego pięknego, słonecznego poranka, a dokładniej to była grudniowa sobota, obudziło mnie coś z samego rana. Ledwo przytomna wstałam z łóżka i zaczęłam szukać skąd dochodził hałas. Okazało się, że to mój telefon. Dzwonił Simon.
         - Słucham… - odebrałam jeszcze ospała.
         - Cześć piękna, masz dzisiaj czas? – zapytał wesołym głosem. – Dasz się dzisiaj wyciągnąć na kawę i ciastka?
         - jasne, jasne… - nie wiedziałam nawet co mówię.
         - Dobrze, to przyjdę pod szkołę o jedenastej. – był wyraźnie ucieszony. – Tylko nie jedz czosnku na śniadanie. Mam na niego alergię.
Po tym jak się rozłączył, nadal nie dotarło do mnie, że umówiłam się z nim na randkę. Ziewnęłam tylko i znów leżałam w łóżku. Godzinę później znów obudził mnie dzwoniący telefon. Tym razem dzwonił Patryk.
         - Siemka Leo! – krzyknął mi do ucha gdy tylko odebrałam.
         - Hej… <ziew> o co chodzi…? - mruknęłam.
         - Bo chodzi o to… ja… chciałem… - nie umiał się wysłowić. – Czy masz ochotę się gdzieś ze mną przejść po południu?
         - W sumie <ziew> czemu nie… - mówiłam półprzytomna.
         - Ok! – mówił wesoło. Słyszałam ekscytację w jego głosie. – spotkajmy się o pierwszej koło tej fontanny, do której cię wepchnąłem.
Po tym jak się rozłączył przespałam się jeszcze godzinkę. Obudziłam się chwilę po dziesiątej. Po tym jak skończyłam czesać włosy, naprawdę się obudziłam. Dopiero wtedy doszło do mnie, że umówiłam się na dwie randki jednego dnia. Popadłam w panikę. Nie wiedziałam jak z tego wybrnąć. Tak naprawdę nie chciałam umówić się z żadnym. A jeszcze Simon miał przyjść po mnie za 20 minut! Oczywistym zabiegiem było zatrzymanie czasu, żeby dobrze się przygotować. Umalowałam się trochę, ale przedtem włożyłam na siebie jasnoróżową, koronkową sukienkę. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że już spotkałam kogoś, kto wyglądał tak samo jak ja w tamtej chwili. Dodam, że wtedy ubrałam tę sukienkę po raz pierwszy. Kiedy byłam już gotowa, czas znów zaczął płynąć, a ja wyszłam przed szkołę. Simon już tam na mnie czekał. Wampir o typowej dla Włochów karnacji, wydawał mi się ciekawym zjawiskiem… Nie mam pojęcia, dlaczego zwróciłam na to wtedy uwagę. Zanim go powitałam mój wzrok nie mógł oderwać się od jego stroju. Ubrany był w jasne jeansy, z których niechlujnie wystawała pognieciona, biała koszula w czerwoną kratkę. Nie wiem czemu, ale byłam przekonana, że wampiry chodzą zawsze w ciemnych ubraniach. Gdy już uświadomiłam sobie to wszystko uśmiechnęłam się do niego na powitanie.
         - Długo czekałeś? – zapytałam niewinnie.
- Zbyt długo. – powiedział z wyrzutem, po czym zaśmiał się. – Każda sekunda bez ciebie jest nie do zniesienia.
- Nie mów tak. – powiedziałam z uśmiechem jednocześnie trącając łokciem jego brzuch. – Bo będę się martwić, że sobie coś zrobisz jak mnie nie będzie.
- I bądź tu romantyczny… - mruknął pod nosem.
Wziął mnie za rękę i poszliśmy do kawiarni w centrum miasta. Szkoła jest położona dość blisko, więc nie zajęła nam to dużo czasu. Kafejka nazywała się „The Ten Times” i była stylizowana na drugą dekadę obecnego wieku. Oczywiście chodzi mi o jej wnętrze, ponieważ na zewnątrz wyglądała tak jak wszystko wokół, czyli biały, nudny klocek. Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę wchodząc, był drewniany okrągły bar pośrodku sali. Dookoła niego były ustawione drewniane stołki z siedzeniami obitymi białą skórą. Resztę pomieszczenia zajmowały głównie stoliki, wykonane z takiego samego drewna jak bar, oraz wygodne, eleganckie fotele obite skórą. Kawiarni było kilka osób, głównie były to pary lub osoby koło czterdziestki. Oboje usiedliśmy przy oknie. Niemal od razu podeszła do nas kelnerka i wręczyła nam menu (nie miałam pojęcia, że w kawiarniach też mają menu :v)
         - Skąd w ogóle pomysł, żeby zabrać mnie dziś do kawiarni? – rozpoczęłam rozmowę.
         - A musi być jakiś powód? – zaśmiał się nie podnosząc wzroku znad menu. – Czy nie można tak po prostu zaprosić na kawę pięknej dziewczyny?
         - Można. – stwierdziłam z entuzjazmem. – W takim razie zapytam inaczej. Dlaczego dzisiaj? Czemu nie zaprosiłeś mnie wcześniej?
         - Tak naprawdę… nie wiem. – spojrzał na mnie jak kot z przykulonym ogonem. – Obudziłem się dziś z myślą „Fajnie byłoby gdzieś wyjść z Leo” no i… jesteśmy.

         Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy czytając uważnie menu. Raz po raz zerkaliśmy na siebie z uśmiechem. Gdy kelnerka wróciła, zamówiłam cappuccino oraz croissanta. Simon poprosił o małą czarną i truskawki z bitą śmietaną. Nie minęło dwadzieścia minut a już dostaliśmy swoje zamówienia. Niemal momentalnie rzuciłam się na rogalik. Powodem tego było to, że przez to całe zamieszanie zupełnie zapomniałam zjeść śniadania. Gdy skończyłam posiłek, przyglądałam się  Simonowi. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam:
         - Czy wampiry nie powinny pić krwi, czy coś? Czemu ty się tak zajadasz tymi truskawkami?
        - Serio się pytasz? Czy wszyscy myślą, że władze pozwoliłyby chodzić wampirom po ulicy jakby piły krew? – zdenerwował się. – Nigdy w życiu nie wypiłem krwi! Dwa razy dziennie biorę specjalne tabletki, żeby móc jeść normalne jedzenie. Jest to głównie mięso i produkty wysokobiałkowe. Jednak coś ciągnie mnie do wszystkiego co czerwone… tak mam w psychice. Najbardziej uwielbiam pomidory no i truskawki.
         - Rozumiem. Przepraszam, jeśli moje pytanie Cię uraziło.
         - Nie szkodzi. – uśmiechnął się i chwycił obiema rękami moją dłoń. – Miałaś prawo nie wiedzieć. W twoim kraju jest niezwykle mało takich jak ja.
         - Ale, naprawdę nie chciałam cię urazić… - Powiedziałam spuszczając głowę i wpatrując się w zegarek na ręce Simona. – To już ta godzina? Przepraszam, muszę już iść.

         Szybko wstałam i wręcz wybiegłam z kawiarni. Była już prawie pierwsza. Za chwilę miałam spotkać się z Patrykiem. Miałam nadzieję, że wybaczy mi spóźnienie albo, że Simon nie będzie miał mi za złe takiej ucieczki w trakcie rozmowy. Jejku… to takie trudne… muszę się zdecydować na jednego z nich… Tylko którego wybrać?


CIĄG DALSZY W ROZDZIALE 17

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Opowieści Kattys , Blogger