sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 1: Tajemnice i odpowiedzi.

Oto nowa seria. Mam nadzieję, że się spodoba.






Jestem Mikołaj Foot a oto moja historia. Od urodzenia mieszkałem w Finlandii w małym domku na odludziu. Dom ten od pokoleń należał do mojej rodziny. Do niedawna żyłem tu z moim ojcem. Jednak wszystko zmieniło się w dniu jego śmierci – 22 sierpnia.
Tamtego ranka nic nie zapowiadało tego, że zostanę sierotą. Co prawda ojciec zachowywał się trochę dziwnie, ale mnie to nie przeszkadzało. Wreszcie się mną zainteresował i zjadł ze mną śniadanie. Tego dnia wypadały jego czterdzieste urodziny, więc korzystając z okazji postanowiłem wręczyć mu prezent.
- To dla Ciebie, tato. Wszystkiego najlepszego. – powiedziałem wręczając mu upominek.
- Och, dziękuję. Mogę mieć do Ciebie pewną prośbę? Mógłbyś wyjść z domu przed dwunastą? – zapytał. Wyglądał jakby się czegoś obawiał.
- Jasne. A coś się stało? Wyglądasz na przerażonego.
- Wplątałem się w coś. Zapamiętaj chłopcze. Nie można ufać każdemu, bo może się to źle skończyć. – mówił – Mój dziennik jest w komodzie. Weź go jakby coś mi się stało.
To były ostatnie słowa, jakie do mnie powiedział. Wyszedłem z domu tak jak mnie prosił, ale gdy wróciłem on już nie żył. Policja uznała, że to samobójstwo. Ja uważam, że było inaczej.
Kilka dni później odbył się pogrzeb. Ku mojemu zdziwieniu zebrało się na Nin bardzo wiele osób. Nie miałem pojęcia, że tata znał tak wiele ludzi. Nie licząc mnie z rodziny przybyły tylko dwie osoby: Mój dziadek Noah oraz moja ciotka Nikole. Po pogrzebie notariusz odczytał testament, według którego to ja odziedziczyłem wszystko. Napisane było też, że ojciec chciał żebym uczęszczał do liceum z internatem w Stanach Zjednoczonych. Szkoła ta nazywała się Wand Highschool. Moim nowym prawnym opiekunem została ciotka. Jeszcze tego samego dnia odlecieliśmy do Stanów, ale przed tym wziąłem z domu pamiętnik ojca. Próbowałem go przeczytać, lecz był zamknięty. Jednak książka nie posiadała żadnej kłódki lub zamka. Był tylko płatek śniegu na okładce.
Na miejscu okazało się, że ciocia Nikole mieszka w Desiderata. W tym samym mieście mieści się szkoła, do której mam uczęszczać. Najpierw zatrzymaliśmy się w domu cioci. Był niewielki, ale nowoczesny. Jego zupełnym przeciwieństwem było podwórko.
Całe zaniedbane przypominało górski las. Prawdopodobnie była to wina wielu skał i drzew iglastych. Kiedy skończyłem zwiedzać ciotka zawołała mnie do salonu. Różniła się od typowej cioci, która za każdym razem jak cie widzi mówi: „ale wyrosłeś”. Zachowywała się jak nastolatka, mimo że miała 25 lat. Nie mam pojęcia, czemu wybrali na mojego opiekuna tak nieodpowiedzialną osobę. Gdy wszedłem do salonu, zastałem ją siedzącą w fotelu. Zasunęła zasłony i powiedziała:
- Jest coś, o czym muszę Ci powiedzieć. – odparła stanowczo. – Słyszałeś kiedyś o Yeti?
- Yeti? To tylko bajka dla małych dzieci. Po co się mnie pytasz o takie rzeczy?
- Bardzo mi przykro kochanie, ale się mylisz. Yeti istnieje naprawdę. I nie tylko on. Wielka Stopa, Dracula, Potwór z Loch Ness, czarodzieje, wróżki, wilkołaki oraz wampiry. To wszystko prawda. – powiedziała bardzo poważnie.
- Masz na to jakieś dowody? – odpowiedziałem z niedowierzaniem. – I dlaczego mi to mówisz?
- Chcesz dowodów młody? No dobra pokażę Ci.
Mówiąc to zaczęła ściągać buty. Na początku nie miałem pojęcia jak to się ma do jej dowodów, ale gdy ściągnęła skarpety zrozumiałem. Jej stopy były nienaturalnie wiekie i nieproporcjonalne do jej wzrostu. Wyglądały na rozmiar 46 i wyglądały naprawdę komicznie ze względu na to, że ciocia Nicole ma 165 cm wzrostu. Co prawda sam noszę buty w takim rozmiarze, ale za to jestem proporcjonalnie wyskoki mam ponad dwa metry wzrostu. Kiedy z powrotem ubrała buty wyglądała normalnie.
            - Takie dowody Ci wystarczy, młody? – powiedziała z ironicznym uśmieszkiem.
            - Co to było? Twoje stopy były ogromne! – krzyknąłem z zaskoczenia – Nie mów mi…  Ty jesteś wielką stopą?
            - Bingo! I nie tylko ja twój dziadek także. – mówiła jakby to było normalne.
            - To dlaczego pytałaś się mnie najpierw o Yeti? – ciągnąłem rozmowę.
            - Cóż… Ja odziedziczyłam to po ojcu. Natomiast mój brat, a twój ojciec, odziedziczył po matce bycie Yeti. – powiedziała szybko.
            - Czy próbujesz mi powiedzieć, że ja też jestem Yeti? Ale to nie ma sensu. Przecież ja jestem zwyczajnym nastolatkiem.
            - Nie miałeś jeszcze szesnastych urodzin, prawda? – powiedziała niepewnie. – Do tego czasu wszystko może się zmienić. Najbardziej niepokoją mnie twoje czarne włosy. Mój brat już dawno miał je siwe. Obyś z tego wyrósł. Resztę rzeczy powiedzą Ci w szkole.
            - W szkole? A co ona ma z tym wspólnego?
            - Dowiesz się po drodze. Zbieramy się.
Zabrałem swoje rzeczy i wsiadłem do samochodu. Pojechaliśmy na drugi koniec miasta. Po drodze dowiedziałem się, że to nie jest zwykła szkoła. Uczęszczają do niej tylko… jak to powiezieć… istoty magiczne. Budynek liceum był dość nowoczesny. Wokół niego były boiska do piłki nożnej i siatkówki plażowej. Oprócz tego była hala sportowa oraz internat. Za całym kompleksem mieścił się park z krętymi alejkami, drzewami, ławkami oraz posągami. Nie wiedziałem kogo przedstawiały, ale były naprawdę ładne. Całość była otoczona wysokim murem, a wejścia pilnowali strażnicy. Żeby wejść do środka ciocia musiała pokazać jakąś przepustkę. Wewnątrz także wyglądało jak zwyczajna szkoła. No może nie licząc uczniów. Przechodząc korytarzem zauważyłem kilka osób z wilczymi uszami, skrzydłami lub ostrymi kłami.

Teraz byłem już zupełnie pewien, że ciotka mówiła prawdę. Jednak czułem, że nie pasuję to tego miejsca. W odróżnieniu od nich byłem całkowicie zwyczajny. Przynajmniej tak mi się wydawało.


Mikołaj Foot w dniu przyjazdu do Wand Highschool.
Jaką ksywę mógłby mieć główny bohater? Piszcie w komentarzach. Liczę na was :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Opowieści Kattys , Blogger