Po
wydarzeniach z pizzeri pani Torro podała antidotum wszystkim poszkodowanym
osobą, a także wymazała niemagicznym wspomnienia o tym zajściu. Jednak
Vincentowi kazała tylko utrzymać to w sekrecie i zgłaszać jakby zauważył coś
dziwnego. Dlaczego nie usunęła jego wspomnień? To pytanie mnie dawało mi
spokoju.
Kilka
dni później miałem swój pierwszy, licealny mecz koszykówki. Byłem bardzo
podekscytowany. Naszym przeciwnikiem było Liceum Ratate. Drużyna ta składała
się tylko z pierwszoklasistów. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego przeciwnika.
Otóż kapitanem oraz środkowym naszego rywala był nie kto inny tylko mój kochany
kuzyn. Walka była bardzo zacięta. Mimo, że nasza drużyna miała większe
doświadczenie, przeciwnicy ciągle wyrównywali. Ostatecznie jednak wygraliśmy
46:44. Ludzi jednak bardziej od meczu interesowało podobieństwo moje i
Vincenta. Niemal co chwilę było to komentowane. Na zakończenie spotkania
wszyscy zawodnicy mieli sobie podać ręce, lecz gdy tylko dotknąłem dłoni
Vincenta, zemdlałem. Kiedy się ocknąłem byłem już w szatni. Powiedzieli mi, że
leżałem nieprzytomny przez godzinę. Pan Kram powiedział, że nagle straciłem
całą swoją magiczną energię, dlatego zemdlałem. Miałem jej tak mało, ze nawet
moje włosy sczerniały. Nie powiedzieli mi, co dokładnie się stało. W szatni
było wtedy tylko kilka osób: pan Kram, pani dyrektor, Lili i Arti. Dopiero później
zauważyłem Vincenta siedzącego w kącie za jedną z białych szafek. Wyglądał na
przybitego. Kiedy miałem już siłę usiąść p. Chupacabra dała mi jakiś napój i
powiedziała:
-
Wypij to. Pomoże ci zregenerować energię.
-
Kto mi to zrobił? – zapyałem.
-
Cóż, nie jesteśmy pewni. – powiedziała zaniepokojona. – Jednak wydaje mi się,
że to wina twojego kuzyna.
-
Co? Ale jak to możliwe? On jest przecież niemagiczny.
-
Jego zapach mówi co innego. – wtrącił się Artur. - Z dala czuć od niego magią.
-
Czyli co? – powiedziałem skołowany.
-
Jego rodzice są zwyczajni, więc nie może być on czarodziejem. – stwierdziła pani
dyrektor. – Ale on posiada jakąś moc…
Nigdy jeszcze czegoś takiego nie było. Panie Kram proszę go przebadać. Może to
rozjaśni sprawę.
Vincent niechętnie udał się za pielęgniarzem.
Nie widziałem go później przez kilka dni. Musiałem wtedy leżeć w łóżku i
odpoczywać. Pod koniec tygodnia kuzyn zrobił mi niespodziankę i wpadł z wizytą.
Obwiniał się za to co się stało. I słusznie. To jego wina. Okazało się, że
posiada on dziwną zdolność pozwalającą mu na przerywanie zaklęć oraz, jak to
było w moim przypadku, neutralizowania energii magicznej. Na polepszenie humoru
przyniósł mi kubek gorącego kakao.
Trzymałem je przez całą naszą rozmowę. Gdy chciałem się napić
zauważyłem, że… zamarzło. Ja to zrobiłem? Wtedy właśnie zrozumiałem, że moją
mocą jest lód.
Po kilku dniach nauczyłem się kontrolować
tę zdolność. W tym czasie Vincent ćwiczył swoją. Nauka szła nam zaskakująco
szybko. Kiedy nadejdzie niebezpieczeństwo, będziemy gotowi.
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz