Dziś dla was specialny rozdział!
"W kosmosie"
Czy jesteście ciekawi co się działo
z Patrykiem jak go nie było? Jasne, że tak. Tylko od czego by tu
zacząć… No jasne! Zacznę od początku.
Po tym jak Olek postrzelił go i
zabrał ze sobą, nie minęło pięć minut a Patryk się obudził.
Leżąc na zimnej podłodze w domu swojego przyjaciela, zaczął
gwałtownie oddychać. Po uspokojeniu się wstał i spojrzał w
telefon.
- Gdzie mój Internet? - zapytał
się, choć nikogo nie było w pobliżu. – Czemu niebo jest…
Czemu nie ma nieba? Lol, gdzie ja jestem?
- Już wstałeś? – przywitał go z
ironią w głosie Olek.
- Ola! Czemu nie ma neta, Beti,
chipsów, neta Moni, Beti, neta… czemu my nie mamy życia? –
zaczął go tak zasypywać pytaniami. – I co robimy w kosmosie?!
- Ale przecież Beti jest tutaj. –
zaśmiał się Olek. – Mufiego też wziąłem. Myślałeś, że ich
zostawię.
- Zdaje mi się, że nie usłyszałeś
mojego ostatniego pytania. Powtórzę: Co my na złamaną bagietkę
robimy w kosmosie?! – krzyczał próbując uzyskać odpowiedź.
-
Nieważne.
Ważniejsze jest przecież pytanie dlaczego nie jesteśmy jeszcze
pijani - powiedział,wyciągając zza pleców whiskey.
Nie
trzeba było czasu a chłopcy zaczęli pić. Nachlali się chyba po
wsze czasy, a przynajmniej tak by się wydawało. Nie minęły nawet
dwie minuty a oni opróżnili już sześć litrowych butelek trunku.
W
końcu jednak przyszła pora, żeby nasz ulubiony kosmita z
sąsiedztwa wziął się do pracy. Z pomocą Viktora, który cały
czas mu towarzyszył, Zaciągnęli spitego Patryka do sterylnie
białego pomieszczenia. Była tam ogromna lampa na suficie, która
oświetlała zimny, metalowy stół. W rogu pomieszczenia stała
niewielka szafka z przyborami lekarskimi. Kosmici wtaszczyli Patryka
na stół. Oni też byli spici... nie zapominajmy o tym. Trochę
zajęło im położenie Patryka na stole. Kilka razy wylądował na
zimnych kafelkach. Jednak wyglądało, że nie przeszkadzało mu to
ani troszkę. Kiedy w końcu im się udało, Viktor wyciągnął z
szafki skalpel i podał go Olkowi.
-
Pora zaczynać. - Viktor z powagą zwrócił się do kolegi. - Szef
już zaczął się niecierpliwić. Chce wyników sekcji na już.
-
Naprawdę musimy mu to zrobić? - Olek patrzył ze współczuciem
na przyjaciela. - Tylko z nim się tak fajnie pije...
-
Nie mamy wyjścia. Takie dostaliśmy rozkazy.
-
Przykro mi Pati... - Olek z żalem skierował się do stołu chcąc
dokonać pierwszego nacięcia.
Wtem
niespodziewanie z pleców Patryka wyrosła para potężnych skrzydeł.
Całe pokryte były jasnobrązowymi piórami. Za to ich właściciel
nie robił sobie nic z tego wszystkiego. Leżał sobie tak po prostu
na metalowym blacie, rozebrany prawie do naga. Zostawili mu tylko
bieliznę. Jego mina mówiła, że ma ochotę zwrócić swój obiad
wraz w tym wszystkim co wypił później.
-
Coś tu jest nie tak. - wydukał zszokowany blondyn. - Ludzie nie
powinni mieć skrzydeł.
-
Dzwonię do szefostwa. - zaproponował Olczak. - Trzeba im wygarnąć,
że się pomylili.
-
Daj spokój Ola, jesteś pijany.
-
Cicho siedź Vika, to tylko trzy litry whisky. - uspokajał go Olek.
- Pijany to ja jestem dopiero po sześciu... Dziwi mnie, że on był
w stanie wypić tyle co ja. Już dawno przekroczył dawkę śmiertelną
etanolu dla Ziemian.
-
Czytałem, że w kraju zwanym Polską, z którego pochodzi nasz
Patryk, zdarzają cię takie rzeczy.... - zaśmiał się złośliwie
Viktor.
-
To chyba jakieś potwory nie ludzie... tak czy siak dzwonimy do
szefa. - olek odwrócił się plecami do stołu i spojrzał w stronę
sufitu. - Komputerze nawiąż wideo-rozmowę z profesorem Bagietto.
Po
chwili przed chłopakiem pojawił się holograficzny, jasnożółty
wizerunek mężczyzny. Mógł mieć około sześćdziesięciu lat.
Jego twarz była zwyczajna, nie licząc wyłupiastych oczu. Łysinę
na jego głowie zakrywał ciemny beret.
-
O, Olczak... - mężczyzna uśmiechnął się ironicznie. - Masz dla
mnie wyniki?
-
Niestety nie. - chłopak mówił formalnym, zimnym tonem. -
Napotkaliśmy pewien problem, bo nasz obiekt....
-
Co znowu? - profesor był podirytowany.
-
Okazało się, że nie jest on człowiekiem. Nasz wywiad musiał się
pomylić przy wybieraniu celu. - tłumaczył się Olek.
-
A może po prostu zrobiło Ci się go żal? - w głosie mężczyzny
słuchać było nieufność. - Mam rację?
Olek
spuścił wzrok. Było w tym dużo prawdy, ale przecież on nie
okłamywał swojego przełożonego. Mimo to, nie zdobył jego
zaufania przez lata pracy. Jakby na zawołanie właśnie obudził się
temat jego rozmowy z przełożonym. Zarzygał niemal całą podłogę
w salonie. Później nie robiąc sobie nic z tego co się dokoła
działo, oparł się o przyjaciela i burknął coś co brzmiało jak
„daj mi więcej whisky”. Później zauważył hologram i uparcie
próbował go dotknąć. Profesor bardzo się tym zdenerwował, ale
jego uwagę bardziej przykuły piękne skrzydła Patryka, więc
odpuścił mu za jego zachowanie.
-
Widzę, że jednak nie blefowałeś... - profesor przyznał
niechętnie. - Może i nie jest człowiekiem, ale umowa to umowa....
zwalniam cię ze służby i Viktora też. A z tym golasem możesz
zrobić co zechcesz.
-
Dziękuje psorze! - odrzekł z uśmiechem. - I żegnam!
Olek
rozłączył się i poczuł ulgę. Już nie musiał wykonywać
niczyich rozkazów. Spojrzał na półnagiego Patryka i zobaczył, że
ten znów odpłynął. Zaślinił mu cały rękaw. Śpiącego kumpla
ponownie ułożył na stole operacyjnym. I niezręcznie zwrócił się
do towarzyszącego im blondyna:
-
Wiesz co? Chyba i tak musimy go pociąć?
-
A to niby dlaczego? - Viktor spojrzał na kiego krzywo.
-
On chyba połknął kluczyki do naszego statku...
-
Te kluczyki, które właśnie trzymam w ręku? - mówił pokazując
pęk kluczy z breloczkiem w kształcie pandy. - Poza tym wydawało mi
się, ze wcześniej nie chciałeś robić mu krzywdy.
-
Nie chciałem go zabijać. - poprawił go. - Ale aż nie kroci,
żeby, go troszkę ponacinać. Nie zauważy. Nie zauważył tego, że
stracił oko.
-
Nie zrobisz tego Ola... - stwierdził blondyn.
-
Ja nie zrobię?! Ja nie zrobię?! - Olek już miał przeciąć
brzuch przyjaciela. Jednak zatrzymał się w ostatniej chwili. - Ja
p***. Idę się napić....
Szczerze wyobrazilam sobie ta scene xD co jest w naszych glowach...
OdpowiedzUsuń