poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Dobry humor

Mam dziś dobry humor. Oto specjanie dla was kolejne opowiadanie.
Zapraszam do komentowania. Możecie także nadsyłać do mnie rysunki ma tego maila:
malowniczka.1999@gmail.com


Minął już  ponad miesiąc mojej nauki w liceum. Dopiero w październiku pozwolono nam dołączyć do jakiegoś klubu lub koła zainteresowań. Razem z Lili zapisaliśmy się do klubów sportowych. Ona do łuczniczego, a ja do drużyny koszykówki. Grałem w to już od podstawówki.
Z moim wzrostem zostałem szybko przyjęty do pierwszego składu na pozycję środkowego. Tak naprawdę byłem jedynym pierwszakiem w zespole. Treningi były bardzo męczące. Mieliśmy jedną dodatkową zasadę. Nie wolno nam było używać mocy. Dla mnie to nic nie zmieniało, ponieważ przez cały ten czas nie zrobiłem żadnych postępów. Byłem pośmiewiskiem. Mimo wszystko nie mogłem się doczekać pierwszego meczy. Na moje nieszczęście został on zaplanowany na pierwsze dni… stycznia. Tak, stycznia.
Pewnego dnia, kiedy odwołano trening, postanowiłem odwiedzić ciotkę. Miałem dużo wolnego czasu i musiałem powiadomić ją o zbliżającej się wywiadówce. Wiedziałem, że się nią nie przejmie, ale przynajmniej miałem pretekst by tam iść. Po godzinnej wędrówce dotarłem na miejsce. Drzwi do domu były otwarte. Pomyślałem, że coś się stało, więc czym prędzej wbiegłem do środka. Nie miałem zamiaru stracić kolejnego członka rodziny. Na całe szczęście myliłem się. Ciocia Nicole była cała i zdrowa. Siedziała przed komputerem. Nieopodal leżały puste opakowania po lodach czekoladowych. Kiedy podszedłem bliżej zauważyłem, że płacze. Chwyciłem ją za ramię i powiedziałem:
- Ciociu, co się stało? Dlaczego płaczesz?
- I tak nie zrozumiesz. – mruknęła przez łzy. – Jesteś za młody by to pojąć.
- Daj mi chociaż spróbować. W końcu musisz to z siebie wydusić.
- Mój chłopak mnie rzucił. A ja myślałam, że to ten jedyny!.- znów wybuchła płaczem.
- A z jakiego powodu? Czyżbyś pokazała mu swoje stopy? – powiedziałem mimowolnie. Tak naprawdę nie chciałem jej urazić.
- No co ty! Jasne, że nie. – uśmiechnęła się. Najwyraźniej wzięła to za żart. – On powiedział, że woli kogoś bardziej odpowiedzialnego.
- Wiesz ciociu, on miał trochę racji. Jesteś strasznie nieodpowiedzialna.
- Dlaczego tak mówisz? – zapytała z oburzeniem.
- Zostawiłaś otwarte drzwi, wszędzie walają się opakowania po lodach i fastfoodach , a ty cały dzień siedzisz przed komputerem…
- W sumie masz rację. Muszę się za siebie wziąć. Tylko od czego zacząć?
- Proste. Uczesz się, ubierz się porządnie i przyjdź w piątek na wywiadówkę. – powiedziałem wychodząc – Jest o osiemnastej.
- Zaczekaj! – krzyknęła z salonu. – Chciałam Ci podziękować. Jesteś zupełnie jak oni.
- Kto? – zatrzymałem się.
- Moi starsi bracia. Zawsze mnie pocieszali.
- Myślałem, że miałaś tylko jednego brata. – odparłem zaciekawiony.
- Twój ojciec miał brata bliźniaka, ale on uciekł z domu gdy miałam trzy lata. Od tamtej pory nie mieliśmy z nim kontaktu.
Późnym wieczorem wróciłem do szkoły i położyłem się spać. Reszta tygodnia była spokojna. W piątek spotkałem ciotkę, gdy przyszła do szkoły. Arti stwierdził, że jest bardzo ładna. Myślę, że miał rację. Ubrana była w jeansowe spodnie, koszulę oraz sportowa marynarkę. Jej krótkie, brązowe włosy z dłuższą zaczesaną na oko grzywką idealnie się komponowały z jej strojem. A odsłonięte, bursztynowe oko wyglądało szczęśliwie, kiedy mnie zobaczyła.

            Tego dnia poczułem się spełniony. Mimo tego, że w szkole jestem do bani, uszczęśliwiłem ważną dla mnie osobę. Dowiedziałem się też, że gdzieś tam na świecie mam wujka. Bardzo chcę go poznać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Opowieści Kattys , Blogger