wtorek, 11 sierpnia 2015

Leg & Foot

 Kolejna część specjalnie dla was. Zapraszam do komentowania.



            W czasie pilnowania małej Niko trochę przysnąłem. Obudziłem się dopiero w sobotę rano. Pani domu jeszcze nie wróciła, a dziewczynka wciąż spała.
            Kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem Vincenta stojącego nade mną. Patrzył na mnie krzywo, a po chwili się odezwał:
            - Czym ty jesteś?
            - O co Ci chodzi? – zapytałem zdziwiony.
            - Jaki normalny szesnastolatek ma białe włosy? – mówił oskarżającym tonem. – Poza tym te stopy…
            - Co jest nie tak z moimi stopami? – zapytałem zerkając na nie. Wtedy zrozumiałem. Przez noc moje stopy niewiarygodnie urosły. Ze wszystkich możliwych chwil ta była na to najgorsza. Zdecydowałem zaufać osobie o mojej twarzy i odpowiedziałem. – Bo widzisz… ja jestem… Yeti.
            - Co ty bredzisz!? Yeti to jakieś bajki dla dzieci. – mówił z oburzeniem
            - Jak możesz nie wierzyć tej twarzy? – powiedziałem ironicznie. .
 – Chociaż… to by wyjaśniało białe włosy i nienaturalnie duże stopy.
Przystał na takie wyjaśnienie. Na całe szczęście miałem przy sobie skarpety od ciotki. Mogłem spokojnie wrócić do domu, lecz najpierw musiałem poczekać na moją wypłatę. Około godziny ósmej pani Leg wróciła do domu. Z jakiegoś powodu nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wydawała mi się bardzo znajoma. Kiedy już otrzymałem pieniądze dałem jej jeszcze do wypełnienia papier do szkoły. Był mi potrzebny. Bez niego nie miałbym zaliczonej pracy.
            - Chłopcze, jeszcze raz przypomnij mi jak się nazywasz. – powiedziała.
            - Jestem Mikołaj Foot.
            -Foot? Ciekawe. Tak samo nazywał się mąż mojej siostry.
            - Naprawdę? – zdziwiłem się. – A ma pani jakieś ich zdjęcie?
            - Mam zdjęcie z moją siostrą, kiedy byłyśmy młodsze. – odrzekła sięgając po album. Wszyscy domownicy zbiegli się żeby oglądać zdjęcia nawet Niko przybiegła z łóżka.
            - Mamo! Byłyście identyczne! – krzyknęła dziewczynka.
            - Niemożliwe… - szepnąłem do siebie wyciągając portfel. – To naprawdę ona.
W portfelu trzymałem zdjęcie mamy. Wyglądała zupełnie jak kobieta w albumie. Te same długie czarne włosy, takie same głębokie zielone oczy i jednakowy, rozweselający uśmiech.
            - Ty… - powiedziała pani Leg – Ty jesteś synem Rozalii! To wyjaśnia twoje podobieństwo do Vincenta.
            - Co ty mówisz mamo? – zapytał zmieszany Vincent.
            - Mówię, że Mikołaj to wasz kuzyn. Rozalia była moją siostrą bliźniaczką. Myślę, że dlatego jesteście tacy podobni.
Razem z Vincentem nie mogliśmy w to uwierzyć. Największy entuzjazm okazywała Nikoletta, która wpatrywała się we mnie z uśmiechem.

            W najbardziej niespodziewanej chwili i miejscu odnalazłem rodzinę. Vincent obiecał, że nikomu nie zdradzi mojej tajemnicy. Jednak gdzieś w głębi siebie czułem, że będzie miał on ogromny wpływ na moje życie. Nie mogłem się doczekać co przyniesie jutro. A wy, jak myślicie?




zapraszam was także do odwiedzenia tych blogów prowadzonych przez moją koleżankę:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Opowieści Kattys , Blogger