Wreszczie gotowe! trochę krótsze niż poprzednie, ale mam nadzieję, że się spodoba. miłej lektury.
Tego
samego wieczoru, podczas którego Vincent z rodziną był u nas na kolacji,
pojechaliśmy do szkoły. Otóż okazało się, że miało odbyć się tam zebranie
legendarnej szóstki i tylko mnie nikt nie poinformował.
Wujek
Nikolas, Vincent i Arti zostali na zewnątrz. Dziadek i ciocia poszli do głównej
Sali a mi kazali zaczekać na panią dyrektor. Kiedy tak czekałem, nie wiadomo
skąd naskoczyła na mnie Lili.
-Miałeś
nie zatrzymywać czasu, kiedy tylko ci się podoba! – krzyknęła na mnie.
-
A gdzie „cześć dawno cię nie widziałam”? I co ci to nagle zaczęło przeszkadzać?
– zapytałem.
-
Oglądałam dzisiaj maraton filmowy. Zawsze zatrzymywałeś w najlepszym momencie.
-
Rozumiem. A tak w ogóle to dlaczego tu czekamy?
-
Serio nie wiesz? – mówiła z zawiedzionym głosem.- To nasze pierwsze takie
zebranie, więc będziemy oficjalnie przedstawieni. Rozumiesz?
-
Chyba tak. – powiedziałem bez przekonania.
-
Zamierzam zrobić wielkie wejście! – oświadczyła. – Patrz czego się niedawno
nauczyłam.
Dziewczyna stanęła przede mną i skupiła się
mocno. Po chwili na niej głowie wyrosły dwa słodziutkie zajęcze uszka. Do
kompletu miała też mięciutki ogonek. Idealnie pasowało to do jej kremowej, krótkiej
sukienki z falbankami. Normalnie zrobiłoby to na mnie ogromne wrażenie, ale sam
niedawno nauczyłem się podobnej sztuczki. Moja była bardziej widowiskowa,
ponieważ nauczyłem się zmieniać wygląd na… taki no wiecie, jak prawdziwy Yeti.
Kiedy
przyszła pani dyrektor, kazała nam czekać aż nie zostaniemy wywołani i dopiero
wtedy wejść do sali. Pierwsza weszła Lili a po kilku minutach nadeszła moja
kolej.
-
Mam zaszczyt przedstawić wam nową osobę
na stanowisku Yeti. Oto przed państwem… - powiedziała pani Chupacabra. - Mikołaj Foot junior.
-
Co?! – krzyknęli siedzący tam Pablo, Andrea i Amanda. – On jest Yeti?!
-
Zdziwieni? – powiedziałem ironicznie.
Ich miny były bezcenne. Normalnie kopary im
opadły. Wpatrywali się wie mnie z pełnym zdziwieniem. W tym czasie Lili
chichotała cicho. Główna sala posiedzeń była bardzo duża, ale nie było w niej
okien. Tylko pomalowanie na biało śniany i czarne drzwi. Po środku stał duży
okrągły stół, przy którym mieściło się jedenaście krzeseł. Jedno dla zajączka i po dwa dla pozostałych.
Było tak, ponieważ wszyscy oprócz zajączka przyprowadzali zazwyczaj swoich
następców, ale ci nie mieli prawa głosu. To tłumaczyło obecność moich kolegów z
klasy. Tego wieczora jedno krzesło pozostało puste. Jak zwykle. Ojciec mnie
przecież tu nie zabierał a teraz, gdy ja zająłem jego miejsce, nie mam żadnego
następcy.
-
Wyjaśnię teraz powód naszego dzisiejszego spotkania. – zaczęła pani dyrektor. –
Pojawiło się zagrożenie. Całemu światu grozi niebezpieczeństwo.
-
Co dokładnie masz przez to na myśli? –
wtrącił się Argus, ojciec Amandy.
-
Właśnie! - przytaknął Władimir, ojciec Andrei.
-
Mam na myśli to, co powiedziałam. – uciszyła ich p. dyrektor. – Pewna osoba
grozi nam, a jak znam życie, na tym nie poprzestanie.
-
Kto jest na tyle głupi by nam grozić? –
oburzył się Argus.
-
Nie mam pojęcia, kim on jest, ale nazywa się Wielkim Władcą Umysłów. –
powiedziała kładąc na stole list od niego.
-
Władca umysłów? Nie brzmi to zbyt dobrze…- mruknął Dracula. – To on porwał mojego
brata.
-
Ja wiem… - chciałem powiedzieć o tym, czego się dowiedziałem.
-
Dzięki dziennikowi mojego syna dowiedziałem się, że to wilkołak. – przerwał mi
dziadek. – A z pomocą pewnego młodego wilkołaka wiem nawet jak się nazywa.
-
Rozumiem. Czy jest może gdzieś niedaleko ten młody wilkołak? Chciałabym, żeby
osobiście nam to powiedział.
-
Stoi przed wejściem. Razem z moim drugim synem i drugim wnukiem. Pójść po
niego?
-
Mikołaj ty idź. Zaraz! Noah, od kiedy ty masz drugiego syna?! – powiedziała zaskoczona.
-
Od czterdziestu lat…- powiedział dziadek.
– To bliźniak Mikołaja, ale on urodził się bez magicznych zdolności. Jest
zwyczajny. Nie to co jego syn…
-
Przyprowadź ich też! – rozkazała mi.
Zrobiłem tak jak kazała. Przyprowadziłem
Artiego, Vincenta i wujka Nikolasa. Artur powiedział wszystko to, co mi. Pani dyrektor
była zła na niego za podanie fałszywego nazwiska. Później rozmawiała z wujkiem,
wciąż nie mogąc się nadziwić, że mój ojciec miał brata. Zaczęło się tworzenie
planu ofensywy, ponieważ najlepszą obroną jest atak. Podstawą tego planu jest
to, że Vincent będzie mnie udawał i dostanie się do domu (twierdzy ) Artiego jako
więzień. Dzięki temu Artur zdobędzie zaufanie ojca. Poza tym mój kuzyn jest
odporny także na moc kontroli umysłów. Później ja zatrzymam czas a Vincent otworzy
bramę dla zorganizowanej przez Artiego armii młodych wilkołaków( nie wiem jak to
zrobił).
Nie będę nikogo zanudzał dalszą częścią planu.
Po zebraniu natychmiast rozpoczęliśmy przygotowania. Najpierw musieliśmy dostać
się do Wielkiej Brytanii. Byłem strasznie podekscytowany. Z uśmiechem
oczekiwałem nadchodzącej bitwy.
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz