Przed wami kolejna część. :D
Zapraszam do komentowania. MIŁEJ LEKTURY.
Widząc tragedię przyjaciela nie można było nie czuć smutku. Nawet
pogoda dopasowała się do sytuacji (oczywiście nie przypadkowo). Lunął na nas
rzęsisty deszcz. Jednak nie wszystkim udzielił się ten smutek. Wilkołaki
cieszyły się z odejścia despoty i odzyskania wolności. Nie można ich za to
winić, w końcu Wiliam Holmes był ogromnym niegodziwcem. Osobiście uważam, że
nawet ktoś taki jak on nie zasługuje na taki koniec. Oczywiście oni sądzili
inaczej. Chcieli także, żeby jego syn podzielił ten sam los. Bali się, że
będzie taki jak jego ojciec. Z wyglądu byli łudząco podobni, ale nie z charakteru.
Młodszy Holmes miał złote serce.
Rozpaczał nad osobą, która poniżała go, wykorzystywała i traktowała jak
przedmiot niemal od urodzenia. Ale teraz to było nieważne. Teraz był to tylko
jego ojciec.
-To nie twoja wina.- odezwał się jeden z pegazów.
- To wy mówicie?! – krzyknąłem zaskoczony.
- To oczywiste, że pegazy, jednorożce i alicorny potrafią mówić.
Bez tego byłyby nudne. - powiedział Arti. – Tak w ogóle, co wy tu robicie?
- Przyszliśmy do ciebie. – odrzekł biały alicorn. – Dziś twoje
siedemnaste urodziny.
- Skąd to wiesz?! I po co dokładnie tu jesteście? – pytał.
- Jak możesz tak się zwracać do naszej królowej! Ty mały… - groził
mu pegaz.
- Jeremi przestań! Królowej to nie przeszkadza… - zganił go drugi.
- Wy dwoje, moglibyście zostawić nas na chwilę? Chcę porozmawiać z
młodzieżą… - odrzekła królowa.
Pegazy
odeszły do środka. Końska władczyni odetchnęła z ulgą. Po chwili zaczęła świecić
jasnym światłem. Gdy owe światło zniknęło w jej miejscu stała białowłosa
kobieta. Ubrana była w długą suknię tego samego koloru. Wszyscy oniemieliśmy z
wrażenia.
- Nie miałem pojęcia, że tak
potraficie. – rzekł Artur wpatrując się w nią.
- My, magiczne konie możemy
przybrać formę człowieka tylko na jeden dzień w roku. - odpowiedziała.
- Dlaczego dzisiaj? Dlaczego tak
bardzo chciała pani się ze mną spotkać? – ciągnął dalej.
- Wiesz, siedemnaste urodziny to
bardzo ważny dzień dla takich jak ja. – tłumaczyła. – Wtedy właśnie budzi się
nasza magia.
- Wciąż nie wiem, co to ma
wspólnego ze mną. – marudził.
- Nie zauważyłeś, co się stało,
gdy wybiła północ? – zapytała zdziwiona. – Proszę zmień się w formę pośrednią
między wilkiem a człowiekiem.
Chłopak
zrobił to, o co prosiła. Tu też zauważyłem zmiany. Jego zazwyczaj białe uszy
i ogon miały teraz złotą barwę. On sam chyba
nie zauważył tej zmiany. Po chwili z jego pleców wyrosły ogromne skrzydła.
- Co ja mam na plecach?! –
krzyknął próbując je zobaczyć. – Czy to są skrzydła? Ja mam skrzydła?!
- Tak to skrzydła. – zaśmiała się. -Jesteś jednym z nas… no w
połowie.
- Ale jak?
- Cóż każdy popełnia błędy… moim
był związek z tym mężczyzną. – odpowiedziała patrząc na zmarłego. – Arturze,
jestem twoją matką.
- Co? – powiedzieliśmy wszyscy
na raz. Nikt z nas się tego nie spodziewał.
Po kilku
minutach milczenia dwa pegazy wróciły do swojej królowej. Wraz z nimi przyszedł
mały chłopiec. Był to młodszy brat Artura – Conan. Pegazy widząc królową w
ludzkiej formie także się zmieniły. Ten mniej miły przeobraził się w
przystojnego mężczyznę z krótkimi brązowymi włosami i niebieskimi oczami. Ubrany
był w szarą bluzę z kapturem i jeansy. Ten drugi został piękną kobietą z długimi
czarnymi włosami splecionymi w warkocz. Jej oczy były jak dwa bursztyny. Miała na
sobie szary sweter i kremowe rurki. Zostawiliśmy ich samych.
O świcie odbył się pogrzeb Wiliama
Holmesa. Cały następny dzień Arti spędził na przemian ze swoją matką i
wilkołakami. Okazało się, że zorganizował armię anonimowo, ponieważ inaczej
nikt by się do niego nie przyłączył. Kiedy im wszystko wytłumaczył nie
wiedzieli jak mają o tym myśleć. Był on przecież synem zdrajcy. Podczas pobytu
z matką kształcił się w sztuce latania. W tym czasie my szykowaliśmy się do
powrotu do domu. Przy okazji rozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło.
- Nie spodziewałem się, że Arti
zostanie księciem. – powiedziałem spoglądając na Andreę.
- Rzeczywiście! Skoro jego matka
jest królową to on jest księciem! – ucieszyła się wampirzyca. – Teraz tatuś nie
miał się czego czepiać!
- Teraz będziemy mogli chodzić
na potrójne randki! – dodała Amanda obejmując Pabla.
- Potrójne? – powiedziałem zdziwiony.
- Nie zgrywaj głupa. – dociął mi
Pablo. – Przecież cała szkoła wie jak na siebie patrzycie z Lili.
Lili się
zaczerwieniła i poszła w moim kierunku. Przez przypadek potknęła się o coś i wpadła
prosto w moje ramiona. Nie mam pojęcia co mi wtedy strzeliło do głowy, ale
objąłem ją i pocałowałem…
Oto stworzony przeze mnie gif:
CIĄG DLASZY NASTĄPI...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz