Bardzo proszę wszystkich o komentarze. Bardzo mi na nich zależy. Możliwe, że niektóre opinie pmogą mi udoskonalić moją literaturę. Ja ich po prostu potrzebuję by zaspokoić moją potrzebę bycia ocenianym.
Miłej lektury!
Mijały dni a panująca wszechobecnie ciekawość wokół Bazylego nie
zmalała. Wiszące nad nim widmo klątwy jeszcze ją spotęgowało. Był nawet
bardziej popularny niż legendarna szóstka, więc nie tylko mnie to denerwowało.
Pablo podzielał mój punkt widzenia. W obliczu wspólnego wroga osoba, która nie
przepadała za mną praktycznie od zawsze, stała się moim sprzymierzeńcem.
Pewnego popołudnia, kiedy lekcje się już skończyły, zauważyłem
Vincenta biegnącego w moją stronę. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Kiedy do
mnie podbiegł, był cały zdyszany. Po chwili ochłonął i powiedział:
- Pamiętasz ten mój obraz ze smokiem?
- Tak, a co? - powiedziałem nie wiedząc, o co chodzi.
- To zdarzy się w najbliższą sobotę. – odrzekł bardzo poważnie.
- Skąd to wiesz?! – zapytałem.
- Na tym obrazie jest nów i przelatująca kometa. – tłumaczył. –
Dokładnie takie zjawisko będzie miało miejsce w sobotę wieczorem.
- Co z tym zrobimy? – ciągnąłem temat.
- Nic nie możemy zrobić. Trzeba będzie poradzić sobie z tym
smokiem, kiedy się pojawi.
Racja. Musieliśmy
czekać. Nie wiedzieliśmy jak i skąd pojawi się potwór. Kuzyn tylko przekazał mi
złe wieści i wracał do siebie. Ja zrobiłem to samo. Tamtej nocy nie mogłem
spać. Zbyt wiele spraw było na mojej głowie. Nie dość, że dyrektorka kazała mi pilnować
żeby ten nowy nie używał magii, to jeszcze ta sprawa ze smokiem. Smok? Czy przypadkiem
znamię Goldenflowera nie miało takiego kształtu? Wtedy mnie olśniło. Co jeśli
klątwa Bazylego polega na tym, że stanie się smokiem? Co jeśli nie panowałby
nad sobą? Dlatego Lili strzeli do niego ze łzami w oczach? Te pytania jeszcze
bardziej spędzały mi sen z powiek. Tak naprawdę miałem nadzieję, że się mylę.
Następnego ranka byłem strasznie
niewyspany. Niemal nieprzytomny siedziałem na lekcjach. Na zajęciach z wychowawcą
mój i tak już kiepski humor jeszcze się pogorszył. Pan Lupin zapowiedział nam,
że zabiera nas na biwak, który będzie miał miejsce w ten weekend. To właśnie na
nim spotkamy się ze smokiem. Może zmieniłby plany gdyby wiedział, co się
szykuje. Niestety jako, że nie byłem pewny czy na pewno to Bazyl nim będzie,
wolałem nic nie mówić. Jakoś sobie poradzimy. Mamy przecież pięcioro z „Szóstki”
oraz Artiego. Nie byliśmy słabi.
Nadszedł ten dzień. Wyruszyliśmy
na biwak w sobotę o dziesiątej. Wszyscy się cieszyli ze wspólnej wycieczki
tylko nie ja. Cały czas pilnie obserwowałem potencjalne niebezpieczeństwo.
Przez całą drogę rozmawiał z Lili. To denerwowało mnie najbardziej. Nim się
spostrzegłem był już zmierzch. Zatrzymaliśmy się wtedy.
- E… Mikołaj? Co nie? – zapytał chłopak.
- Co? – burknąłem.
- Wiesz może gdzie jesteśmy?
Wtedy
zauważyłem, że stoimy w lesie tylko we trójkę. Zgubiliśmy się. Nie
odpowiedziałem mu. spojrzałem tylko na niego ze złością. Nie zastanawialiśmy się
długo i zaczęliśmy szukać reszty klasy. Po kilku godzinach zorientowaliśmy się,
że cały czas chodziliśmy w kółko.
- Wpadłem na genialny pomysł! –
krzyknął Bazyl.
- Jaki? – zapytała Lili.
- Mógłbym wystrzelić w powietrze
wiązkę światła. Może by nas znaleźli.
- Nie! – odpowiedziałem. – Jak użyjesz
swoich mocy skończy się to dla nas źle.
- Ja się tam nie boję. – odpowiedział z brawurą. – Zresztą co ty tam
wiesz…
Ten głupek
nie słuchał co się do niego mówiło i zrobił to co planował. Wyszedł na pobliską
polanę (wcześniej jej nie znaleźliśmy) i uwolnił strumień światła ze swojej
dłoni. Mimo, że Lili wiedziała co się za chwilę wydarzy, była wprost
zachwycona. Po chwili zadowolony ze
swojego niemądrego wyczynu chłopak padł na ziemię. Jego ciało zaczęły pokrywać
łuski w kolorze czekolady. Jego szyja zaczęła się wydłużać a twarz zmieniała
kształt. Później wyrosły mu długie jaśniejsze od łusek rogi oraz długi ogon.
Przez cały czas rósł w zastraszającym tempie. Po chwili usłyszeliśmy jego
przeszywający ryk. W tym samym momencie z jego pleców wyrosły ogromne skrzydła.
Nie był już człowiekiem. Zmienił się w budzącego postrach potwora. Stało się
dokładnie tak jak podejrzewałem. Dziwnym zbiegiem okoliczności dzięki temu
znaleźliśmy resztę grupy. Szybko wytłumaczyłem im co się stało, lecz po chwili
smok zaczął niszczyć wszystko dookoła.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
SPECJALNIE DLA WAS:
kolejna praca mojek koleżanki
Więcej jej rysunków znajdziecie na http://lejla99.deviantart.com/
Zachęcam też to podsyłania do mnie wszych prac.
Mój e-mail malowniczka.1999@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz