Gdy wróciliśmy do szkoły wszyscy
już na nas czekali. Pani dyrektor szybko objaśniła nam zaistniałą sytuację.
Otóż okazało się, że jeszcze przed swoja śmiercią ojciec Artura ustawił ukrytą
kamerę w tamtej wieży i ustawił wszystko tak by nagranie zostało udostępnione
właśnie piętnastego grudnia.
Filmik ten widział już każdy człowiek posiadający dostęp do
Internetu. Agenci rządowi momentalnie zaczęli zbierać informacje na temat osób,
widocznych na video. Jako, ze wszyscy uczęszczamy do tej samej szkoły,
musieliśmy się przygotować na to, że tu dotrą. Najpierw jednak przyszli moi
rodzice i siostra. Bardzo się o mnie martwili.
- Vinci gdzie ty byłeś?! –
podbiegła do mnie siostrzyczka.
- Tylko na wycieczce… -
mruknąłem. – Ale mogłabyś mnie tak nie nazywać.
- Naprawdę nie zauważyłeś
braciszku? – zaśmiała się odchodząc parę kroków do tyłu. – Jestem jak Mikołaj!
Przyjrzałem jej się uważnie i przez moment
zamarłem w bezruchu. Niko miała rację. W pewnym sensie naprawdę była jak nasz
kuzyn. Część jej ślicznych, kasztanowych włosków zrobiła się zupełnie biała.
Była to tylko grzywka, ale ten widok uświadomił nam wszystkim, że Nikoletta
jest Yeti po babci. Było, więc bardzo prawdopodobne, że to właśnie ona zostanie
następnym świętym mikołajem, jednak moim obowiązkiem było pełnić tę funkcję
przynajmniej do czasu, gdy będzie gotowa. Jako że lepiej żeby się dowiedziała,
na czym po polega, zabrałem ja ze sobą na zwołane wówczas posiedzenie
„Szóstki”. Były tam ogólne nudy (podejrzewam, że jak zwykle). Mówili o tym, co
ja wiedziałem już od bardzo dawna. Na dodatek ja czułem się coraz gorzej. Teraz
oprócz bólu głowy czułem, że podwyższyła mi się temperatura. Nie chciałem im
przeszkadzać w tej „interesującej” dyskusji, więc siedziałem cicho miejąc
nadzieję, że zaraz mi przejdzie. Nagle przed moimi oczyma pojawił się jakiś
obraz. Widziałem Mikołaja grożącego nożem najpierw jakiemuś mężczyźnie a potem
mnie. W czasie tej wizji ból głowy był prawie nie do zniesienia. Nie wiedziałem
nawet, ze w tamtej chwili upadłem na ziemię.
- Vinci nic ci nie jest?! –
pytały się dziewczyny.
- Ja… - mruknąłem wciąż będą na
wpół świadomym. – Mikołaj…
- Co się stało braciszku? –
krzyczała zdruzgotana Niko.
- Ja miałem wizję. –
powiedziałem już w pełni przytomny. – Widziałem Mikołaja!
- Może podałbyś nam więcej
szczegółów? – powiedział niezbyt ucieszony Pablo.- W końcu to ważna sprawa.
Pozbierałem się z podłogi zacząłem opowiadać im,
co widziałem. W czasie, gdy oni zasypywali mnie pytaniami o szczegóły, zdałem
sobie sprawę, że te wydarzenia będą miały miejsce w gabinecie dyrektora. Jednak dyrektorem będzie zupełnie inna osoba,
a przecież Mikołaj wyglądał tam dokładnie tak jak w chwili, kiedy pozbawiłem go
chwilowo sił. Dorośli słysząc to, doszli do wniosku, że mój kuzyn spadając z
góry musiał wpaść w jakąś wyrwę w czasie, co jest dość prawdopodobne w tamtej
okolicy. Pani dyrektor uznała, że lepiej,
jeśli Lili, Artur i ja znikniemy na jakiś czas, więc zleciła mam misję
odzyskania go. Lili była tak bardzo podekscytowana i szczęśliwa, że
natychmiast, bez słowa poszła się szykować. Wszyscy się rozeszli a ja poszedłem
zabrać Artiego do gabinetu pani Torro. Kiedy w końcu się tam zebraliśmy,
Chupacabra dała mi specjalny medalion pozwalający na użycie zaklęcia do podróży
w czasie. Wystarczyło pomyśleć o dniu, w którym chcesz się znaleźć i wypowiedzieć
słowa „ Do dzieła”. Problemem było jednak to, że nie miałem pojęcia, kiedy
dokładnie miało się TO wydarzyć. Myślałem po prostu dniu przed tym, co
widziałem w mojej przepowiedni. Istniało duże ryzyko niepowodzenia, ale moi towarzysze
nie mieli o tym pojęcia. Chociaż nawet, jeśli wiedzieliby i tak zrobiliby to z
równym entuzjazmem. Najważniejsze było to, żeby jak najszybciej odzyskać Mikołaja.
Chwyciłem przyjaciół za ramiona i wypowiedziałem słowa zaklęcia.
Nie jestem pewny, co działo się
później. Ocknąłem się leżąc na trawie w jakimś parku. Nieopodal leżeli moi
znajomi. Widocznie przenieśliśmy się nie tylko w czasie, ale także zmieniliśmy
miejsce pobytu. Budynki wydawały mi się bardzo znajome a jednocześnie były
zupełnie inne niż zazwyczaj. Nie miałem jednak wątpliwości, że to wciąż
Desiderata.
- Vinci, spójrz tutaj. – Artur
wyrwał mnie z zadumy. – Ktoś nas obserwuje.
- Oni chyba noszą mundurki Wand
Highschool. – dodała Lili.
W oddali
spostrzegłem dwie postacie i niebiesko-czarnych mundurkach. Wyglądali tak,
jakby wyczekiwali naszego przybycia. Podeszliśmy bliżej, żeby zapytać się gdzie
dokładnie jesteśmy i jak dostać się powrotem do szkoły. Wtedy przyjrzeliśmy im się bliżej.
Nieznajomymi była dwójka nastolatków: białowłosa, wysoka dziewczyna z groźnym
wzrokiem oraz odrobinę niższy od niej, ale dobrze zbudowany chłopak o jasnych,
blond włosach. Oczy obojga miały piękny odcień zieleni. Wydawali się mi bardzo
znajomi, lecz nie byłem pewien gdzie mogłem ich wcześniej widzieć.
- Nie wiecie jak długo na was
czekaliśmy.- powiedział chłopak.
- Czekaliście na nas? Dlaczego?-
zapytał Artur.
- Czy to nie oczywiste? –
prychnęła dziewczyna. – Żeby sprawdzić waszą siłę. Vincencie Leg, jesteś gotów
na walkę ze mną?
Nie oczekiwaliśmy
takiej odpowiedzi. Potrzebowaliśmy głębokiej narady, więc Lili zatrzymała czas,
żeby oni nie słyszeli, o czym dyskutujemy.
- Co o nich sądzicie? – zapytałem.
– Walczymy?
- Nie mamy teraz czasu na takie sprawy.
– skarciła mnie Lili.
-Ty nie musisz walczyć zajączku…
- mruknął ktoś za naszymi plecami. Jako, ze coś takiego nie powinno się zdarzyć
szybko odwróciliśmy się, żeby zobaczyć, kto to powiedział. Była to ta białowłosa
dziewczyna. Kiedy zobaczyła nasze zaskoczone miny zaśmiała się. – No tak, przecież
wy nic nie wiecie… - dodała.
- Jak ty możesz się ruszać?! – krzyknęła
Lili. – Przecież zatrzymałam czas!
- Tacy jak ja uwalniają się spod
wpływu tego czaru w bliskiej obecności świętego Mikołaja. – tłumaczyła.- Widocznie
ta bransoleta wystarczy. Nie macie wyboru, musicie się z nami zmierzyć.
Lili przywróciła
bieg czasu i ustaliliśmy warunki pojedynków. Pierwszy z nich miał odbyć się pomiędzy
Arturem i tajemniczym chłopakiem natomiast drugi pomiędzy mną a dziewczyną ze śnieżnobiałymi,
długimi włosami. Lili miała pilnować, żeby nikomu nie stało się nic poważnego.
Jakie moce posiadają spotkani
przez nas czarodzieje? Jak ta dziewczyna mogło oprzeć się zaklęciu Lili? I dlaczego
z minuty na minutę ta dwójka wydawała mi się coraz bardziej znajoma? Czułem, że
odpowiedzi na te pytania znajdziemy zarówno w trakcie jak i po tych bitwach…
Rysunek przedstawiający czarodziejow spotkanych przez naszych bohaterów.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz