- Siadaj synu. – zaczął tata
wskazując na mniej zakurzony fragment podłogi.-
Teraz ja będę mówił. Przepraszam, ze nie było tak zanim… no wiesz.
- Nic nie szkodzi…- mruknąłem. – No dalej opowiada daj! Chcę
wiedzieć!
- To jakaś nowość…- zaśmiał się.
– Dobra, dawno i naprawdę dawno temu na świecie były tylko trzy osoby
potrafiące władać magią. Nazywały się one: Olliminel, Rossetia oraz Jua. Były
to trzy elfickie siostry, od których wszystko się zaczęło…
- Tato, już znam tę historię… -
przerwałem mu. – Jua sama ją opowiedziała.
- A no tak, zapomniałem…-
uśmiechnął się i kontynuował. – To od czego by tu zacząć… Już wiem! Podczas
pobytu Jui w Kuli, postanowiła ona dać moce innym, ale nie tylko. Po
kilkudziesięciu latach, kiedy pierwsza, wybrana ósemka odeszła już z tego
świata, stworzyła ona tamtą kamienną tablicę, żeby upamiętnić swoich bohaterów.
Rzuciła na nią urok, dzięki któremu duchy pierwszej ósemki i każdego, kto
dotknie kamienia mogły bez problemu przebywać na ziemi i móc doradzać kolejnym
pokoleniom. Tylko ci, którzy zostali włączeni w ten czar potrafią zobaczyć duchy.
Wyjątkiem są sytuacje, w których zmarły, czyli na przykład ja sam, chce się ukazać
komuś spośród żywych. Niestety wszy czy zapomnieli o tym miejscu.
- To dlatego mogę was zobaczyć!
– powiedziałem, żeby potwierdzić, że rozumiem. – Ale mam jeszcze kilka pytań.
Jak to się stało, ze ty też do nich dołączyłeś?
- Właśnie miałem do tego dojść.
– powiedział poważnie. – Zdarzyło się to, kiedy byłem w trzeciej klasie. Miałem
już dość ciągłego gadania Celest o tym, ze chce być moją dziewczyną, więc
szukałem jakiejś skutecznej kryjówki. Idąc alejkami w parku zauważyłem tę szopę
i wszedłem się rozejrzeć. Zastałem tu to samo co ty dzisiaj. W późniejszym
czasie często tu wracałem i ukrywałem się przed moja prześladowczynią.
Jednocześnie bardzo dużo się tu uczyłem o historii i pochodzeniu magii. Chcesz
wiedzieć jeszcze coś wiecej?
- Tak. – odpowiedziałem
stanowczo. – Skoro możesz jako duch swobodnie poruszać się po świecie i
rozmawiać z żywymi, to dlaczego nie byłeś mnie chociaż odwiedzić, albo coś
doradzić?
- Nie zrobiłem tego, ponieważ
wiedziałem, że pewnego dnia tu do mnie przyjdziesz. – powiedział z dumą i
troską.
- Ale skąd mogłeś to wiedzieć? –
ciągnąłem.
- To się nazywa spadkiem krwi…-
przerwał mi pewien wysoki starzec o potężnej posturze. – Moje kochane prawnuki,
musicie wiedzieć o pewnej rzeczy starszej niż najstarsza magia. Nim pojawiło
się pojęcie magii istniały dwa niezwykłe nawet nieznające się wtedy wzajemnie
rody. Oba posiadały niezwykłe umiejętności wyróżniające je spośród innych
śmiertelników.
- Co to były za umiejętności? –
zapytałem.
- Nie przerywaj mi młodzieńcze!
– skarcił mnie i ciągnął dalej swoją myśl. – Jeden z tych rodów to rodzina
Whitów[czyt. łajtów], posiadająca niezwykły dar przewidywania przyszłości.
Jednak ta moc jest wyzwalana tylko przez dziedziców płci męskiej. Jedni
opanowują ją lepiej inni gorzej, ale tylko mężczyźni z tego rodu potrafią tego
dokonać. Właśnie dlatego twój ojciec jak i ty oraz inni moi potomkowie potrafią
przewidzieć coś nim się jeszcze wydarzy. Drógi z tych niezwykłych rodów, Holmesowie
potrafią manipulować ludzkimi umysłami i tylko naprawdę silna wola, pomoże przynajmniej
pamiętać i ostrzec innych przed ich rozkazami. Najciekawsze w historii tych dwóch
rodów jest to, że ówcześni ich jedyni żyjący członkowie, zostali wybrani jako ci,
którzy rozpoczęli erę magii.
- Nigdy tak na to nie patrzyłem.
– mruknąłem. – Nie pomyślałbym, że to jest tak głęboka historia, ale jeśli już mowa
o przewidywaniu biegu wydarzeń. Męczy mnie od pewnego czasu taka przepowiednia:
”Gdy
pierwszych próby przejdzie pokolenie, spełni się prawdy marzenie”. Myślę, że ma
to coś wspólnego z wami.
- Masz rację, to na pewno mowa o
nas. Wszyscy spełniliście już to, czego od was oczekiwaliśmy, jednocześnie przechodząc
nasze próby - powiedziała pewna miła kobieta, później przedstawiła się jako Amanda
Holmes. – A teraz pozwól, że się oddalimy. Mamy ważną sprawę do załatwienia.
Po tych słowach
większość duchów wyszła. Pozostał tylko mój ojciec. Rozmawiałem z nim do momentu,
w którym śnieżyca ustała. Później postanowiłem wrócić do przyjaciół. W oddali, mniej
więcej w okolicach Sali gimnastycznej zauważyłem unoszącą się szybko chmurę błękitnego
dymu, więc przyspieszyłem. Bardzo chciałem wiedzieć co tam się wydarzyło.
CIĄG DALSZY NASTĄPI....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz