poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział 39 " Opowieść ojca"

                - Siadaj synu. – zaczął tata wskazując na mniej zakurzony fragment podłogi.-  Teraz ja będę mówił. Przepraszam, ze nie było tak zanim… no wiesz.
                - Nic nie szkodzi…-  mruknąłem. – No dalej opowiada daj! Chcę wiedzieć!
                - To jakaś nowość…- zaśmiał się. – Dobra, dawno i naprawdę dawno temu na świecie były tylko trzy osoby potrafiące władać magią. Nazywały się one: Olliminel, Rossetia oraz Jua. Były to trzy elfickie siostry, od których wszystko się zaczęło…
                - Tato, już znam tę historię… - przerwałem mu. – Jua sama ją opowiedziała.
                - A no tak, zapomniałem…- uśmiechnął się i kontynuował. – To od czego by tu zacząć… Już wiem! Podczas pobytu Jui w Kuli, postanowiła ona dać moce innym, ale nie tylko. Po kilkudziesięciu latach, kiedy pierwsza, wybrana ósemka odeszła już z tego świata, stworzyła ona tamtą kamienną tablicę, żeby upamiętnić swoich bohaterów. Rzuciła na nią urok, dzięki któremu duchy pierwszej ósemki i każdego, kto dotknie kamienia mogły bez problemu przebywać na ziemi i móc doradzać kolejnym pokoleniom. Tylko ci, którzy zostali włączeni w ten czar potrafią zobaczyć duchy. Wyjątkiem są sytuacje, w których zmarły, czyli na przykład ja sam, chce się ukazać komuś spośród żywych. Niestety wszy czy zapomnieli o tym miejscu.
                - To dlatego mogę was zobaczyć! – powiedziałem, żeby potwierdzić, że rozumiem. – Ale mam jeszcze kilka pytań. Jak to się stało, ze ty też do nich dołączyłeś?
                - Właśnie miałem do tego dojść. – powiedział poważnie. – Zdarzyło się to, kiedy byłem w trzeciej klasie. Miałem już dość ciągłego gadania Celest o tym, ze chce być moją dziewczyną, więc szukałem jakiejś skutecznej kryjówki. Idąc alejkami w parku zauważyłem tę szopę i wszedłem się rozejrzeć. Zastałem tu to samo co ty dzisiaj. W późniejszym czasie często tu wracałem i ukrywałem się przed moja prześladowczynią. Jednocześnie bardzo dużo się tu uczyłem o historii i pochodzeniu magii. Chcesz wiedzieć jeszcze coś wiecej?
                - Tak. – odpowiedziałem stanowczo. – Skoro możesz jako duch swobodnie poruszać się po świecie i rozmawiać z żywymi, to dlaczego nie byłeś mnie chociaż odwiedzić, albo coś doradzić?
                - Nie zrobiłem tego, ponieważ wiedziałem, że pewnego dnia tu do mnie przyjdziesz. – powiedział z dumą i troską.
                - Ale skąd mogłeś to wiedzieć? – ciągnąłem.
                - To się nazywa spadkiem krwi…- przerwał mi pewien wysoki starzec o potężnej posturze. – Moje kochane prawnuki, musicie wiedzieć o pewnej rzeczy starszej niż najstarsza magia. Nim pojawiło się pojęcie magii istniały dwa niezwykłe nawet nieznające się wtedy wzajemnie rody. Oba posiadały niezwykłe umiejętności wyróżniające je spośród innych śmiertelników.
                - Co to były za umiejętności? – zapytałem.
                - Nie przerywaj mi młodzieńcze! – skarcił mnie i ciągnął dalej swoją myśl. – Jeden z tych rodów to rodzina Whitów[czyt. łajtów], posiadająca niezwykły dar przewidywania przyszłości. Jednak ta moc jest wyzwalana tylko przez dziedziców płci męskiej. Jedni opanowują ją lepiej inni gorzej, ale tylko mężczyźni z tego rodu potrafią tego dokonać. Właśnie dlatego twój ojciec jak i ty oraz inni moi potomkowie potrafią przewidzieć coś nim się jeszcze wydarzy. Drógi z tych niezwykłych rodów, Holmesowie potrafią manipulować ludzkimi umysłami i tylko naprawdę silna wola, pomoże przynajmniej pamiętać i ostrzec innych przed ich rozkazami. Najciekawsze w historii tych dwóch rodów jest to, że ówcześni ich jedyni żyjący członkowie, zostali wybrani jako ci, którzy rozpoczęli erę magii.
                - Nigdy tak na to nie patrzyłem. – mruknąłem. – Nie pomyślałbym, że to jest tak głęboka historia, ale jeśli już mowa o przewidywaniu biegu wydarzeń. Męczy mnie od pewnego czasu taka przepowiednia: ”Gdy pierwszych próby przejdzie pokolenie, spełni się prawdy marzenie”. Myślę, że ma to coś wspólnego z wami.
                - Masz rację, to na pewno mowa o nas. Wszyscy spełniliście już to, czego od was oczekiwaliśmy, jednocześnie przechodząc nasze próby - powiedziała pewna miła kobieta, później przedstawiła się jako Amanda Holmes. – A teraz pozwól, że się oddalimy. Mamy ważną sprawę do załatwienia.

Po tych słowach większość duchów wyszła. Pozostał tylko mój ojciec. Rozmawiałem z nim do momentu, w którym śnieżyca ustała. Później postanowiłem wrócić do przyjaciół. W oddali, mniej więcej w okolicach Sali gimnastycznej zauważyłem unoszącą się szybko chmurę błękitnego dymu, więc przyspieszyłem. Bardzo chciałem wiedzieć co tam się wydarzyło.

CIĄG DALSZY NASTĄPI....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Opowieści Kattys , Blogger