poniedziałek, 4 stycznia 2016

Część II Rozdział 2

         Następnego dnia, obudziłam się dość wcześnie i w doskonałym humorze. Pierwszy raz od bardzo i to naprawdę bardzo dawna spalam w łóżku, że nawet zapomniałam, jakie to może być przyjemne. Rozejrzałam się po pokoju. Były w nim dwie sosnowe szafy oraz po dwa biurka i łóżka ze śnieżnobiałą pościelą. Przypominał trochę pokój szpitalny, ale mi to nie przeszkadzało. Miałam w swoim pokoju najsłodszy widok we wszechświecie – śpiącą Klarę! Jej ametystowe włosy układały się w idealnie symetryczne fale a jej twarzyczka wyglądała tak niewinnie. Mogłabym się w nią tak wpatrywać przez długie godziny, ale jednak postanowiłam ubrać się i uczesać tę niesforną plątaninę zwaną także moimi włosami. Próbując ujarzmić to „coś” koloru ciemnego brązu, które niejednokrotnie prawie doprowadziło mnie do szaleństwa, złamałam moją szczotkę. Już szóstą w tym miesiącu! Mamy nowy rekord! Na dodatek nie mogłam jej wyciągnąć z tej czupryny, jakby ją wciągnęło. W końcu dałam sobie spokój z włosami i założyłam mój nowy mundurek. Dobra nie mój… Wzięłam go z szafy mojej współlokatorki. Nie ma jeszcze mundurka dla mnie, ale na szczęście nosimy ten sam rozmiar. W czasie, gdy dokonywałam ostatecznych poprawek w moim stroju, (ubierałam pasujące podkolanówki) ktoś zatrzymał czas. Wyszłam na główny korytarz, żeby sprawdzić co się stało. Zobaczyłam tam pięć kobiet wchodzących do szkoły i trzech mężczyzn podążających ich śladem. Wśród nich był ten blondyn, którego poznałam wczoraj. Moją uwagę przykuła jednak inna osoba a konkretnie kobieta bardzo podobna do Klary. Miała dokładnie takie same lśniąco fioletowe oczy a jej włosy były podobne, ale w jaśniejszym kolorze. W tamtej chwili pomyślałam, że lepiej będzie jak nikt mnie nie zobaczy, więc szybko schowałam się pod stojącą nieopodal ławką. Przysłuchiwałam się co się tam działo. Do tamtej grupy dołączyły jeszcze dwie osoby.
         - Lili! Po co tu wszyscy przyszliście? – powiedział ktoś sapiąc ze zmęczenia. Po głosie poznałam, że do dyrektor albo pan Vincent. – Co tym razem wymyśliłaś?
         - I kto to mówi… - burknął sarkastycznie jakiś mężczyzna. – Zwykle to ty coś wymyślałeś.
         - W każdym razie… - przerwała im jakaś kobieta. – Chcemy urządzić dzieciakom niezłą pobudkę!
Po chwili słyszę ich kroki. Rozeszli się do różnych pokoi, więc wreszcie mogłam wyjść z ukrycia. Przepalam się z kurzu i zauważyłam, ze czas wrócił już do normy. Zgłodniałam od tego krótkiego podsłuchiwania, więc poszłam do stołówki zjeść śniadanie. Na miejscu spotkałam Klarę. Siedziała ona przy stole z jeszcze z sześcioma osobami.
         - Leo! Siadaj z nami! – zawołała zapraszając mnie do stolika. – Przedstawię cię wszystkim.
         -  Miło mi was poznać… - mruknęlam cicho. Wszyscy patrzyli na mnie wilkiem przez krótką chwilę.
         - Kochani… To jest Leona, moja współlokatorka. – wyjaśniła im. – Leo to są… jejku ilu tu nas jest? Dobra, więc od lewej: Adam, Arek, Mari, Vanessa, Claus i Mikołaj.
Uśmiechnęłam się do wszystkich na powitanie. Adam i Arek to bliźniacy, których spotkałam wczoraj. „Jacy oni śliczni…” pomyślałam. Tuż obok siedziała ładna dziewczyna o ciemniejszej karnacji i włosach w kolorze ombre. Popatrzyła na mnie krzywo swoimi przerażającymi, czerwonymi oczami, po czym odeszła od stołu. Zauważyłam wtedy, że jej sylwetka też jest lepsza od mojej. Ona była niczym Beyonce! Następna była Vanessa. Uśmiechnęła się do mnie, chociaż zauważyłam, że to był jedynie fałsz. Ubierała się w stylu Emo, ale podobała mi się jej kraciasta spódniczka. Dziewczyna miała krótkie z tyłu a z przodu zaczesane na twarz rude włosy, przez co nie widziałam jej oczu. Przywitała się ze mną, później dołączyła do Mari. Została nas już tyko szóstka. Claus był, wysokim brunetem z długimi, brązowymi włosami związanymi w kucyk i lekkim zarostem. Na jego nosie błyszczały brązowe, okrągłe okulary, spod których wyłaniało się mordercze spojrzenie skierowanie do Klary. Dziewczyna mu wtórowała. Gdyby nie, siedzący pomiędzy nimi białowłosy Mikołaj, pewnie dawno by się pobili. Spojrzał na tę dwójkę surowo swoimi błękitnymi oczyma a ci natychmiast się uspokoili. Poczułam, że mają do załatwienia jakieś sprawy miedzy sobą, wiec poszłam się przewietrzyć w nowym parku naprzeciwko szkoły. Wzięłam swój notatnik i wieczne pióro. Może spacer i pisanie poprawi mi humor. Czułam się taka samotna, ludzie byli wobec mnie tacy zdystansowani. Tylko Klara była wobec mnie naprawdę przyjazna, ale teraz miała własny problem z Clausem. Usiadłam na brzegu fontanny i próbowałam zacząć tworzyć. Zawsze, gdy mam podły humor zabieram się do pisania wierszy.

Przez pół świata wędrowałam
Tej jedynej
Prawdy gorzkiej szukałam
Jednak jestem niczym klej
I wszystkie problemy trzymają się mnie..

Jestem tu, gdzie spełniają się marzenia
Czy naprawdę tak jest?
Sny me doznają spełnienia
A może to już kres
Gdzie cel mojej podróży przez życie?

Brak mi ciebie, tego jedynego
Byś stał dumie u mego boku
Za nic mam twe wielkie ego
Żądam tylko twego widoku
Resztę załatwi przeznaczenie…

Zamyślona próbowałam wymyślić jeszcze jedną strofę, gdy ktoś przebiegł mi tuz przed nosem. Pchnął mnie prosto do wody. Czy to było specjalnie? Na całe szczęście notatnik ocalał, ale ja byłam cała przemoczona. Po chwili chłopak, który mi to zrobił wrócił i pomógł mi wyjść z wody. Uśmiechnął się do mnie przeczesując dłonią swoje złote włosy.

         - N…iemożliwe… - jego widok prawie odebrał mi mowę. – T..to.. To naprawdę ty?  


CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Opowieści Kattys , Blogger