Wykończona
wróciłam do swojego pokoju. Musiałam zachowywać się bardzo cicho, ponieważ Klara
jeszcze smacznie spała. Popatrzyłam chwilę na ten cudowny widok i poszłam wziąć
prysznic. Była już prawie siódma, więc nie miałam już czasu się wyspać, lecz
nagle mnie olśniło. Przecież mogę zatrzymać czas! Tak też zrobiłam. Porządnym
tupnięciem sprawiłam, że bieg czasu się zatrzymał. Później spojrzałam znów na śpiącą
elfkę i padłam na łóżko.
Obudziłam
się jeszcze bardziej wyczerpana niż jak się kładłam. Powoli otworzyłam oczy.
Nade mną stał pan dyrektor. Chciałam wstać, ale moje ciało było takie ciężkie. Zastanawiałam
się dlaczego. W sumie byłam wyspana, ale moje ciało przeszywało dziwne uczucie.
Jakbym kompletnie straciła wszystkie siły. W końcu rozbudziłam się zupełnie i
zapytałam:
-
Co mi się stało? Nie mogę wstać.
-
Wyczerpałaś swoje zapasy magicznej mocy. – wytłumaczył spokojnie pan Foot. –
Leż spokojnie, wkrótce dojdziesz do siebie.
-
Nie wiedziałam, że moc może się wyczerpać. – mówiłam lekko skołowana. – Kiedy wrócę
do normy?
-
Myślę, że do jutra wszystko będzie w porządku. – zaśmiał się, po czym dodał. – Podróż
w czasie tam i z powrotem musi być męcząca, a ty jeszcze zatrzymałaś czas na
tak długo by się wyspać. Musisz mieć naprawdę duże zapasy mocy. Myślałem, że
sama podróż w jedną stronę cię wykończy.
-
Tak naprawdę, to już wtedy byłam strasznie zmęczona. Wróciłam chyba tylko
dzięki jakiemuś napojowi od pani dyrektor Torro.
-
Mogę wiedzieć, do jakich czasów się przeniosłaś? – pytał dyrektor ignorując to,
co mówiłam.
-
Do tych, w których tulił pan sweterek. – powiedziałam mu na złość. – Poza tym
słodko pan wyglądał podczas snu…
-
Tuliłeś sweter? – zaśmiał się stojący w drzwiach mojego pokoju pan Torro. – A ja
to przegapiłem?
-
Tylko nie mówcie mi, że to był ten sweter, który śmierdział truskawkami. – dodał
stojący obok profesor Leg.
-
Nie moja wina, że tak kocham truskawki… - mruknął cicho rumieniąc się z
zażenowania. Po czym powiedział głośno. – A co ty tu w ogóle robisz Pablo?
-
Zapowiadam kłopoty. – powiedział arogancko. – Moja matka przyjeżdża.
-
Ale przecież ja nic nie zrobiłem… dzisiaj. – powiedział jakby się tłumaczył. Później
dał mi kubek z jakimś ciepłym napojem. – Napij się tego, to pomoże ci wrócić do
formy.
Później trzech mężczyzn wyszło. Zostałam sama w
pokoju. Lekcje już dawno się rozpoczęły, więc Klara i reszta pewnie byli na
zajęciach. Wypiłam to, co dostałam i poczułam, ze wróciła mi część sił. Mogłam
już się podnieść i wstać. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić postanowiłam się
przebrać i uczesać. Patrząc w lustro doznałam małego szoku. Przez tak niski
poziom magii moje włosy znów były brązowe. Nie przeszkadzało mi to ani trochę. Byłam
trochę głodna, więc poszłam do szkolnej stołówki po coś na śniadanie. Usiadłam
w prawie pustej sali i zaczęłam jeść owsiankę, którą dostałam. Nagle do
pomieszczenia weszła starsza kobieta w okularach a tuż za nią pan dyrektor.
Wyglądał na spiętego. Spojrzałam znów na kobietę. To była pani Torro! Była
bardzo podobna do swojej wnuczki, ale oczywiście dużo starsza. Mogła mieć około
sześćdziesiątkę. Gdy tak na nich patrzyłam pan Foot zawołał mnie do siebie.
-
O co chodzi proszę pana? – zapytałam.
-
Znasz już panią Torro. Chciała się z tobą spotkać, właśnie dlatego przyjechała.
– powiedział wskazując na staruszkę.
-
Foot, żarty sobie robisz? – skarciła go. – Mówiłam, że chcę spotkać się z
dziewczyną z błękitnymi włosami. Przecież wyraźnie widzę, że ta ma je brązowe.
-
To dlatego, ze chwilowo nie jestem w formie. – wytłumaczyłam. – Wyczerpałam chwilowo
swoją magię.
-
Rozumiem. Chciałam z tobą porozmawiać o twojej podróży w czasie. – powiedziała łagodnym
głosem.
Pani Torro opowiedziała mi o wszystkich niebezpieczeństwach
związanych z podróżami w czasie. Mówiła, ze spotkała minie w przyszłości wielokrotnie,
o czym sama się przekonam. Rozmowa była długa i interesująca. Bardzo polubiłam
babcię mojej przyjaciółki.
Po
długiej rozmowie poszłam spotkać się z przyjaciółmi i opowiedzieć im o wszystkim,
co mnie ostatnio spotkało. Zjedliśmy razem obiad w Mcdonaldzie. Paczka Klary oraz
paczka Patryka, no i ja to było w sumie czternaście osób. Dość trudno spędzać
czas w tak licznym gronie. W końcu udało mi się opowiedzieć przyjaciołom o tym,
co mnie ostatnio spotkało. Oni słuchali tego tak uważnie, ze nie ośmielili się
zadawać pytań nim skończyłam. Później zwalili się na mnie z pytaniami o swoich
rodziców za młodu. Na wszystkie próbowałam odpowiedzieć, ale nie byłam w
stanie. W końcu do zadawania pytań włączył się Aleks.
- Mam dość głupie pytanie. Mówiłaś, że jesteś lwią wróżką, tak? – mówił niedowierzającym tonem. – Co takiego?
- Mam dość głupie pytanie. Mówiłaś, że jesteś lwią wróżką, tak? – mówił niedowierzającym tonem. – Co takiego?
-
Pokazałabym wam, ale teraz nie mogę. – odpowiedziałam niewinnie. – Skończyły mi
się zapasy magicznej mocy, muszę odpoczywać.
Spostrzegłam że Monika rysowała cos na kartce w
swoim szkicowniku, po czym pokazała wszystkim to:
Wyobrażenie Moniki, jak wygląda Lwia wrózka
- Czy wyglądasz wtedy mniej więcej tak? –
zapytała.
-
Nie. – odpowiedziałam stanowczo. – Jak tylko będzie okazja to wam pokarzę,
obiecuję.
-
Zgoda, czekamy. – powiedział Pati, kończąc swojego loda, którego kupił w restauracji.
– Oby było warto.
-
Jest warto – dodała z uśmiechem Klara.
Było jeszcze wcześnie, ale wszyscy zaczęli się
powoli rozchodzić. Mari poszła z Olkiem, Claus z Moniką. Klara poszła z Mikołajem
do biblioteki, a do nich przyłączył się Patryk. Bliźniaki z Vanessą i Wiktorem
poszli do kina na nowy film sience-fiction. Koniec końców zostałam sama z Kate.
Patrzyła na mnie wilkiem. Nie wiedziałam, o co może jej chodzić. W końcu
przemówiła groźnie:
-
Przekazałaś już wiadomość swojemu parszywemu dyrektorowi?
-
Nie – odpowiedziałam. – I on wcale nie jest taki, za jakiego go masz. Nie zrobię
nic bez jednoznacznych dowodów.
-
Ja wiem, że on jest winny! – krzyknęła ze wściekłością. – I ten jego kuzyn
także! Ukradli największy skarb mojej rodziny.
-
Nie wierzę ci – odpowiedziałam – Ale sprawdzę to. Poznam wszystkie sekrety
tego duetu.
-
Ja wiem swoje! Nie dam za wygraną. Wykorzystam moje wpływy i zniszczę tych
bezczelnych złodziei, którzy uważają się za nie wiadomo kogo.
Stałyśmy tak jeszcze przez chwilę, patrząc sobie
głęboko w oczy. Widziałam w nich głęboką rozpacz, ale dostrzegałam iskierkę
dobra, którą trzeba rozpalić w tej dziewczynie…
swietnie pisezsz
OdpowiedzUsuńZapraszam na akcję blogerską!
http://otwtw.blogspot.com/