Leżałam
sobie wygodnie w łóżku pijąc kakao. Minęły już dwa dni od mojej podróży do
dzieciństwa dyrektora a i tak cały czas było mi zimno. Z Pati było podobnie.
Jednak jemu bardzo się to podobało. Przez niemal cały czas pisał o tym na
konwersacji grupowej na czacie. Należą do niej Monia, Kate, Aleks, Wiktor, no i
oczywiście Pati oraz ja. Jednak tak
naprawdę pisze tam tylko KSDR oraz Kate. Czasami włączy się do rozmowy Wiktor,
ale ja zwykle tam nie zaglądam. Wracając do tematu… Po tym jak Patryk chwalił
się wszystkim naszą podróżą i tym co widzieliśmy, miałam już ochotników, którzy
chcieli towarzyszyć mi w kolejnej podróży w czasie. Byli to Claus oraz Mari.
Chodzili za mną i błagali o to, żebym zabrała ich ze sobą. Niestety w końcu się
zgodziłam…
Pewnego dnia, spędzając czas z uczniami Liceum Ratate zauważyłam coś niepokojącego. Przyglądałam się w marynarce, którą od niedawna zaczęła nosić Kate i moją uwagę przykuło to, że była ona dokładnie w tym samym kolorze jak peleryny tych, co zaatakowali nas w przeszłości. W dodatku na obydwu strojach pojawił się motyw węża… Przypadek? Mam nadzieję. Nie chcę, żeby ta dziewczyna miała coś wspólnego z takimi ludźmi. Jednak myśląc dłużej wtedy wszystko układało mi się w spójna całość. Dziewczyna chce coś od profesorów, a oni chcieli porwać jednego z nich. To chyba musi być jakoś powiązane. Niestety.
Pewnego dnia, spędzając czas z uczniami Liceum Ratate zauważyłam coś niepokojącego. Przyglądałam się w marynarce, którą od niedawna zaczęła nosić Kate i moją uwagę przykuło to, że była ona dokładnie w tym samym kolorze jak peleryny tych, co zaatakowali nas w przeszłości. W dodatku na obydwu strojach pojawił się motyw węża… Przypadek? Mam nadzieję. Nie chcę, żeby ta dziewczyna miała coś wspólnego z takimi ludźmi. Jednak myśląc dłużej wtedy wszystko układało mi się w spójna całość. Dziewczyna chce coś od profesorów, a oni chcieli porwać jednego z nich. To chyba musi być jakoś powiązane. Niestety.
Po
wcześniejszym przygotowaniu wszystkiego, co mogłoby być mi potrzebne. Udaliśmy
się we trójkę na szkolne boisko. Chwyciłam ich za barki a następnie przybrałam
formę wróżki. Chwila skupienia i… przenieśliśmy się do roku 2003. Trzydzieści
siedem lat temu… kawał czasu. Mimo tego budynek szkoły niewiele się zmienił, w
odróżnieniu od reszty miasta. Na szczęście jakoś udało nam się dotrzeć do domu
Klary… to znaczy do domu profesora Leg’a. Chociaż wtedy nie był profesorem… Był
zapewne tylko uroczym dzieciakiem. W tamtych czasach cały budynek stanowiła
współczesna nam centrala część zabudowy.
Przed werandą bawił się jakiś chłopczyk. Miał czarne jak węgiel włosy i śliczne, duże brązowe oczka. Kropka w kropkę jak dyrektor Foot w tym samym wieku. Aż dziwne, że to nie są bliźniaki. To bez wątpienia był nasz profesor. Spojrzał na nas i po chwili uciekł z krzykiem do środka. Wtedy zdałam sobie sprawę, że zapomniałam wrócić do ludzkiej formy, wiec go wystraszyłam. Na cale szczęście nikogo innego nie było w pobliżu, bo mielibyśmy niemałe kłopoty. Szybko ogarnęłam swój wygląd a później musiałam coś zrobić z przyjaciółmi. Z Clausem nie było problemów, ponieważ on się zbytnio nie wyróżnia, ale musiałam coś zrobić z czerwonymi oczami Mari. Dałam jej moje magiczne okulary, przez które jej oczy wyglądały na niebieskie i kazałam jej nagrywać wszystko, co się zdarzy. Zapukaliśmy do drzwi. I tu też jakby powtórka z rozrywki. Drzwi otworzył nam wysoki mężczyzna łudząco podobny do naszego profesora. Nie miał tylko blizny a jego włosy były brązowe. Na tym koniec różnic. Przedstawiliśmy się, jako opieka do dziecka i na cale szczęcie zostaliśmy ciepło przyjęci, ponieważ państwo Leg akurat wychodzili na wspólną kolację. Posiedzieliśmy z małym pobawiliśmy się z nim trochę, co po jakimś czasie wydało nam się dziwne, że i tak za te ponad trzydzieści lat będzie prawił nam kazania. Gdy zbywał się wieczór, ktoś wybił okno cegłą. Claus podniósł ja i zauważył przyczepioną do niej wiadomość. „Niech dzieciak odda nam moc, którą ukradł… Słudzy węża” wtedy moje wątpliwości na temat ich powiązania z Kate. Tylko czym jest ta moc? I jak dziecko mogło ją ukraść? Kilka minut po incydencie z cegła do środka domu wpadła armia magów w pelerynach. To byli tacy sami ludzie jak poprzednio. Na szczęście w trójkę jakoś sobie radziliśmy. Wtedy w drzwiach stanął mężczyzna z długimi włosami w kolorze pszenicy. Jego fryzura przypominała mi tą Kate. Miał peleryne jak oni, lecz wąż na niej wyhaftowani był czarny, nie biały. Znowu jak u Kate! Zaczynałam się martwić o dziewczynę. Używając okularów Mari stwierdziła, iż nie jest on magiem, lecz zwykłym człowiekiem. Jednak jego obecność przyniosła nowe siły wojownikom i straciliśmy wywalczoną przewagę. Tajemniczy słudzy węza chwycili chłopca i już chcieli zabrać go ze sobą. Wtedy znów oślepiło mnie jasne światło bijące od czterolatka. Jest prawie tak jak w domu Foot’ów. Po chwili światło zmieniło się w ogarniający wszystko czarny cień, a może to był dym. Po chwili dostałam czymś na kształt fali uderzeniowej i prawie całkowicie straciłam siły. Użyłam resztek by zabrać siebie i przyjaciół do naszych czasów, lecz najpierw oceniliśmy stan profesora. Wszystkie wyniki pokrywały się z tymi, które były u pana Mikołaja. Naprawdę ciężko było mi przenieść trzy osoby. Od razu po tym zemdlałam.
Przed werandą bawił się jakiś chłopczyk. Miał czarne jak węgiel włosy i śliczne, duże brązowe oczka. Kropka w kropkę jak dyrektor Foot w tym samym wieku. Aż dziwne, że to nie są bliźniaki. To bez wątpienia był nasz profesor. Spojrzał na nas i po chwili uciekł z krzykiem do środka. Wtedy zdałam sobie sprawę, że zapomniałam wrócić do ludzkiej formy, wiec go wystraszyłam. Na cale szczęście nikogo innego nie było w pobliżu, bo mielibyśmy niemałe kłopoty. Szybko ogarnęłam swój wygląd a później musiałam coś zrobić z przyjaciółmi. Z Clausem nie było problemów, ponieważ on się zbytnio nie wyróżnia, ale musiałam coś zrobić z czerwonymi oczami Mari. Dałam jej moje magiczne okulary, przez które jej oczy wyglądały na niebieskie i kazałam jej nagrywać wszystko, co się zdarzy. Zapukaliśmy do drzwi. I tu też jakby powtórka z rozrywki. Drzwi otworzył nam wysoki mężczyzna łudząco podobny do naszego profesora. Nie miał tylko blizny a jego włosy były brązowe. Na tym koniec różnic. Przedstawiliśmy się, jako opieka do dziecka i na cale szczęcie zostaliśmy ciepło przyjęci, ponieważ państwo Leg akurat wychodzili na wspólną kolację. Posiedzieliśmy z małym pobawiliśmy się z nim trochę, co po jakimś czasie wydało nam się dziwne, że i tak za te ponad trzydzieści lat będzie prawił nam kazania. Gdy zbywał się wieczór, ktoś wybił okno cegłą. Claus podniósł ja i zauważył przyczepioną do niej wiadomość. „Niech dzieciak odda nam moc, którą ukradł… Słudzy węża” wtedy moje wątpliwości na temat ich powiązania z Kate. Tylko czym jest ta moc? I jak dziecko mogło ją ukraść? Kilka minut po incydencie z cegła do środka domu wpadła armia magów w pelerynach. To byli tacy sami ludzie jak poprzednio. Na szczęście w trójkę jakoś sobie radziliśmy. Wtedy w drzwiach stanął mężczyzna z długimi włosami w kolorze pszenicy. Jego fryzura przypominała mi tą Kate. Miał peleryne jak oni, lecz wąż na niej wyhaftowani był czarny, nie biały. Znowu jak u Kate! Zaczynałam się martwić o dziewczynę. Używając okularów Mari stwierdziła, iż nie jest on magiem, lecz zwykłym człowiekiem. Jednak jego obecność przyniosła nowe siły wojownikom i straciliśmy wywalczoną przewagę. Tajemniczy słudzy węza chwycili chłopca i już chcieli zabrać go ze sobą. Wtedy znów oślepiło mnie jasne światło bijące od czterolatka. Jest prawie tak jak w domu Foot’ów. Po chwili światło zmieniło się w ogarniający wszystko czarny cień, a może to był dym. Po chwili dostałam czymś na kształt fali uderzeniowej i prawie całkowicie straciłam siły. Użyłam resztek by zabrać siebie i przyjaciół do naszych czasów, lecz najpierw oceniliśmy stan profesora. Wszystkie wyniki pokrywały się z tymi, które były u pana Mikołaja. Naprawdę ciężko było mi przenieść trzy osoby. Od razu po tym zemdlałam.
-
Nic Ci nie jest Leo? – pytała Mari, kiedy się ocknęłam.
-
Jakoś przeżyję… - mruknęłam wstając. – Ale bywało lepiej.
-
Czyli nie masz sił na kolejną podróż? - dopytywał Claus.
-
Nie. A o co chodzi? – byłam zaniepokojona.
-
Chodzi o to… - zaczęła pretensjonalnym głosem Mari.
-
To nie nasze czasy. – dokończył niezbyt zadowolony Claus. – Przeniosłaś nas
tylko o cztery lata.
-
Przykro mi… - mruknęłam smutno. – Na więcej nie starczyło mi sił. Musimy
znaleźć tu kogoś kto będzie w stanie nam pomóc. A ja już chyba wiem kogo…
-
Kogo?! – pytali z niecierpliwością
-
Twoją babcię, Mari. – zaśmiałam się. – Skoro mamy rok 2007, to uczy ona w
szkole. Tam ją znajdziemy.
Tak oto zostaliśmy chwilowo uwięzieni w czasie.
Było gorąco, ale na szczęście rok szkolny już się zaczął. Wędrowaliśmy w stronę
ówczesnej szkoły. Tam znajdziemy Celestinę Torro – osobę, która powinna pomóc
nam wrócić do naszych czasów.
Oto rysunkek przedstawiający Kate
Fajny, co nie?
Link do strony autorki macie po prawej.
Bardzo ciekawie piszesz :) Mój blog ♥ Serdecznie zapraszam ! Byłoby miło gdybyś zaobserwowała:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń