niedziela, 5 czerwca 2016

Część II Rodział 21

Byłam właśnie w Nowym Yorku, 24 marca 1999 roku. Normalnie żyję w 2044, więc z ciekawością oglądałam jedno z największych miast starych czasów. Statua wolności, Central Park i World Trade Center w moich czasach już nie istnieją. Ogólnie Nowy York stał się bardzo mało znaczącym miasteczkiem. Teraz Metropolią była Desiderata. No, ale nie przybyłam tam dla zwiedzania. Miałam zadanie do wykonania. Musiałam dowiedzieć się co takiego spotkało Wielkiego Węża. Na moje nieszczęście wszędzie za mną łaziła Kate, która także chciała poznać prawdę. Jej serce spowijał mrok, byłam tego pewna. Musiałam coś zrobić, żeby ją naprawić.
- Dlaczego tak w ogóle interesujesz się tym wężem? - zaczęłam rozmowę, kiedy usiadłyśmy na stacji metra.
- Moja rodzina od wieków zajmuje się nim. - powiedziała cicho. - Mimo, że nie są czarodziejami, potrafią rządzić wszystkimi sługami Węża. Brak mocy nadrabiają ogromną charyzmą.
- Czyli to rodzinny interes... - mruknęłam.
- Ale ja nie posiadam tej charyzmy. - powiedziała twardo. - Dlatego obiecałam sobie , że zemszczę się za to co się stało i udowodnię swoją wartość.
- Jesteś tego pewna? - powiedziałam niepewnie. - Na pewno nie ma innej rzeczy, żeby zyskać respekt?
- Mogłabym po prostu powiedzieć prawdę, ale to zbyt skomplikowane.... - mruknęła.
- W tym świecie wszystko jest skomplikowane. - zaśmiałam się – No dalej, powiedz! Obiecuję trzymać język za zębami.
- Dlaczego myślisz, że Ci zaufam? - burknęła.
- Ponieważ potrzebujesz przyjaciela, a ja chętnie się z tobą zaprzyjaźnię. - zaproponowałam.
- Ja nie potrzebuję przyjaciół. - stwierdziła łamiącym się głosem.- I tak nie zasługuję na to, żeby jakiegoś mieć.
- Każdy zasługuje na przyjaźń. - powiedziałam najbardziej poważnym tonem na jaki mnie stać. - Dlaczego dla ciebie miałoby być inaczej.
- Ponieważ ja zawsze zawodzę, szczególnie, gdy ktoś na mnie liczy! - krzyknęła na mnie z rozpaczą w głosie. - Poza tym, ja nie potrafię nikomu w pełni zaufać!
- Dlaczego?
- Nigdy nie mam pojęcia co myślą inni, nie mam pojęcia, czy mnie nie oszukują. Przez całe życie zadaję sobie pytanie: Czy oni na serio chcą się ze mną zadawać? Boję się, że wszyscy robią to dla zabawy, albo ze współczucia. Nie mam pewności, czy nie obgadują mnie za plecami. Jednak chodzi tu nie tylko o innych, ale przede wszystkim o mnie. Ja boję się bólu. Dlatego wygodniej jest mi trzymać się z boku. Jeśli się nie przywiążę, to może nie będzie tak bolało jak się rozstaniemy i moi znajomi o mnie zapomną.
- Czy ty czasem nie przesadzasz? - zapytałam. - Proszę, powiedz mi to, co tak skrycie ukrywasz.
- Czy ty kiedyś odpuszczasz?
- Nie.
- No dobra... - westchnęła ciężko. - To ja jestem Michael Cat.
- Nie wierzę.
- Mówię serio.
- Piszesz książki? - mówiłam zdziwiona. - I to bardzo dobre książki, ale ukrywasz to?
- Tak. Zawsze chciałam pisać i podpisywać się zupełnie innym nazwiskiem. To tworzy aurę tajemnicy wokół mojej osoby. - uśmiechnęła się. Chyba po raz pierwszy zobaczyłam jej uśmiech.
- To może mi powiesz o czym jest ta książka, której Pati nie chce mi ostatnio pożyczyć? - zapytałam.
- „How to become an angel”? - mruknęła. - To historia Petera, który dowiaduje się, że jego szkolny kolega jest aniołem stróżem jego siostry. Niezbyt dobrze mu idzie.... ale to już inna sprawa. Peter pomaga znajomemu coraz bardziej wkraczając w świat aniołów i wplątując się w odwieczną wojnę dobra ze złem.
- Brzmi ciekawie... - mruknęłam zadowolona.
Miłą pogawędkę przerwało nam pojawienie się strasznie wielkiej energii magicznej. Tak silnej, że nawet Kate ją poczuła. To musiał być Wąż. Był bardzo blisko. Pobiegłyśmy w kierunku z której wyczułyśmy moc. Dotarłyśmy w mońcu do opuszczonego tunelu metra. Tam zastałyśmy długiego na kilometr węża o średnicy około pięciu metrów. Był przerażający. Był on cały srebrzysty, tylko jego oczy miały kolor taki sam jak kurtka mojej znajomej. Spojrzał na nas obojętnie a później zamknął oczy. Zupełnie jakby próbował się skupić. Nie wiedzieć czemu Kate podchodziła do niego powoli, jakby oczarowana jego wielkością. Szła równym krokiem z wyciągniętą lewą ręką do przodu. W momencie, w którym go dotknęła, wąż zniknął. Jednak wydawało mi się, że jego moc wciąż tu jest. Podzieliła się na trzy nierówne części. Dwie mniejsze, tak jakby po ćwiartce, znajdowały się gdzieś dalej, w mieście. Za to cała reszta była nadal przede mną. Wydawało mi się jakby cała ta energia wpłynęła do ciała stojącej bezradnie dziewczyny. Zrezygnowana chwyciłam ją za ramię i wróciłyśmy do naszych czasów. Stałyśmy znów pośrodku parku. W tym samym miejscu, w którym wcześniej była przerażająca wilczyca, znajdowała się teraz średniego wzrostu brunetka z ciemnobrązowymi oczami i piegiem pod lewym okiem.
- Siemka Angie! - powitała ją Kate. - Widziałam go.
- I jak był? - dziewczyna zapytała z niecierpliwością.
- Piękniejszy niż nam opowiadano. - powiedziała spokojnie. - Ale teraz chodźmy do domu, muszę pokazać ci książkę, nad którą pracuję.
- Od kiedy ty piszesz książki? - zapytała Angie, kiedy już odchodziły.
- Od sześciu lat... - mruknęła bezradnie Kate.
Tymczasem ja usiadłam na ławce i przyglądając się pięknemu księżycowi, starałam się wymyślić sposób w jaki powiem o tym reszcie.

----------
Siemka!
Dziękuję wam wszystkim za czytanie i mam takie małe pytanko.
Bo zastanawiam się czy nie zacząć pisać książki wspomnianej w tym rozdziale i chciałabym wiedzieć czy taki pomysł spodobałby się wam. piszcie w komentarzach ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Opowieści Kattys , Blogger